środa, 10 sierpnia 2016

"Cinder" - Marissa Meyer

Nowy Pekin. Ulice tego miasta dziesiątkuje przerażająca zaraza, z każdym dniem łapiąca w swe straszliwe macki coraz więcej bezbronnych mieszkańców. 
Cinder, utalentowany mechanik, jest cyborgiem - obywatelką drugiej kategorii, poniżaną przez swoją rodzinę i oskarżaną o wszystkie jej niepowodzenia. Lecz kiedy w jej życie niespodziewanie wkroczy książę Kai, dziewczyna znajdzie się w środku międzygalaktycznej wojny o wolność, prawdę i lojalność wobec samego siebie. 
Kto wygra? 

Nie spodziewałam się tego.

Na opowieści o Kopciuszku ja, niegdyś mała dziewczynka, wychowałam się - wierząc, że kiedyś będzie mi dane zatańczyć na prawdziwym balu, zgubić kryształowy pantofelek, oczarować księcia i żyć długo i szczęśliwie w pięknym pałacu, gdzie nie dochodzą smutki ani nieszczęścia codziennego losu. W końcu, przyznajmy się, która z nas nie oddawała się takim przemyśleniom ani też nie udawała, że rodzinna herbata jest uroczystym spotkaniem, na którym wreszcie dopełni się nasze przeznaczenie? Która z nas za dziecka nie marzyła o długiej do ziemi sukni, błyszczących bucikach i złotej koronie, wierząc, że tym samym przygotowuje się do przyszłej roli? Czym by było nasze dzieciństwo bez disneyowskich filmów, kolorowych książeczek i powtarzanych co wieczór bajek, które raz po raz opowiadały nam tę piękną, nieziemsko baśniową historię?
Jeśli chodzi o Cinder, dobra wiadomość jest taka: najprawdopodobniej nigdy nie przeczytacie tak magicznego, pięknego retellingu Kopciuszka, tak pełnego delikatnych nawiązań i chwil, w których wspomnienia dzieciństwa zaleją Was niepowstrzymaną falą i zaszklą oczy mgiełką łez.
Zaś zła mówi niewiele ponad to, że tutaj zła macocha prędzej zamordowałaby dziewczynę niźli dała jej do rozdzielania popiół z soczewicą, a sam Kopciuszek wolałby naprawić parę androidów zamiast wirować w tańcu u boku księcia. 
Lecz czy ktoś powiedział, że to w czymkolwiek przeszkadza?
Jedno jest pewne: Marissa Meyer stworzyła historię, od której nie można się oderwać. W końcu jak inaczej można ująć współczesną bajkę o Kopciuszku, w której główna bohaterka jest cyborgiem, wszyscy żyją w panice przed zbliżającą się wojną oraz postępującą zarazą, a książę ma ważniejsze sprawy na głowie niż tylko szukanie sobie narzeczonej? A biorąc pod uwagę, że jedyny retelling, z jakim dotąd miałam do czynienia okazał się kompletnym niewypałem i bolesną porażką, nie stawiałam Cinder zbyt dużych wymagań, mimo obiecującego opisu - jednak, ku mojemu zdziwieniu, zostały one w większości spełnione, i to do tego z naddatkiem. Sprawiało mi ogromną przyjemność odkrywanie czasami drobnych, czasami całkiem oczywistych powiązań z pierwowzorem - autorka wplotła je w fabułę tak delikatnie, nienachalnie, że niejednokrotnie zdarzało mi się podziwiać sposób, w jaki przekształciła tak dobrze znaną opowieść w coś zupełnie świeżego i niespotykanego, coś, czego nijak nie można nazwać odgrzewanym kotletem (co ostatnimi czasy niestety zdarzało mi się nadzwyczaj często). Meyer wręcz olśniewa swoich czytelników porywającym stylem pisania - mkniemy przez powieść w zatrważającym tempie, prawie zapominając o tym, jak dużo czasu spędziliśmy podczas lektury. Ale, ale, nie skupiajmy się tylko na zaletach - wady są w Cinder równie zauważalne.
Po pierwsze - relacje pomiędzy bohaterami. Niektóre zbyt rozwinięte, niektóre prawie zapomniane; niektóre zanadto wylewne, niektóre przesadnie zimne, niektóre obojętne, choć sytuacja wskazuje, że wcale być tak nie powinno. Marissa Meyer dotkliwie poległa na stworzeniu między postaciami namacalnej więzi - i jak sami oni wyszli sympatycznie i interesująco, tak już ich kontakty leżały i kwiczały gdzieś w kącie, co momentami potrafiło niezmiernie irytować. Ile bym dała, by Cinder częściej napotykała na księcia Kaia, a Levana i Sybill miały jakiś osobny wątek! A może Erland również powinien wyjść ze swojego gabinetu i odrobinę pokonwersować z innymi członkami pałacu? Niestety, to tylko płonne marzenia.
Po drugie: coś nie zagrało. Wiecie jak to jest, kiedy nastawiacie sie na coś lekkiego i cukierkowego, lektura nie spełnia waszych oczekiwań i czujecie się zawiedzeni, mimo że pozornie wszystko było w porządku? Właśnie tak było ze mną i Cinder - bo nie mogę zaprzeczyć, że książka bardzo mi się podobała, ale... brakowało jej tego czegoś, co potrzeba powieści, żeby wzbudziła we mnie naprawdę silne emocje. Owszem, świetnie się przy niej bawiłam, spędziłam wiele miłych chwil i momentów, w których moje usta otwarte były z zaskoczenia - ale w głównej mierze traktowałam ją  bardziej jako zapychacz czasu, przyjemną lekturkę na kilka wieczorów niż coś, z czym mogłabym naprawdę mocno się związać.
Bohaterowie, o dziwo, okazali się być naprawdę świetnie wykreowani i sympatyczni. Polubiłam zarówno Cinder, jak i księcia Kaia - oboje nie mieli w życiu lekko, ale starali się jak najlepiej mogli, by dawać swoim bliskim wszystko, czego potrzebują. Autorka dołożyła wszelkich starań, przedstawiając ich jako postacie nieidealne, które mogą popełniać błędy jak każdy normalny człowiek; i choć ich pomyłki niekiedy przyprawiają nas o ból głowy, to z drugiej strony z czasem i jego udało mi się docenić.
Czy polecam Wam lekturę tej powieści? Tak. Nie spodziewajcie się czegoś, co wstrząśnie Waszym światem, ale takie książki również są potrzebne - książki, przy których pośmiejemy się, pozłościmy, ale wspomnimy z błyskiem w oku jeszcze niejeden raz. I oby historia Kopciuszka w nowym wydaniu przypadła Wam do gustu tak samo, jak mi!

Ocena - 7/10

Zdjęcie pochodzi ze strony lubimyczytac.pl



25 komentarzy:

  1. Myślę, że to jest książka dla mnie, bo uwielbiam czytać pozycje, które są napisane na podstawie jakiejś baśni! Mnie do tej książki bardzo przyciąga okładka, chociaż jak słyszałam innym się nie podoba... :)
    Kochana, świetna recenzja! Oczywiście jak zawsze czekam na więcej :*

    Nominowałam cię do Paranormal Book Tag'u! mam nadzieję, że go wykonasz :D
    Więcej informacji w poście na moim blogu ;)
    Link: http://tusiaksiazkiinietylko.blogspot.com/2016/08/paranormal-book-tag.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Twoją umiejętność budowania tak niezwykle klimatycznych recenzji, które zawsze odwzorowują w jakiś sposób wnętrze pozycji. Nie wiem, czy potrafię to jakoś składnie wytłumaczyć. :P Podoba mi się, jak "dostosowujesz styl pisania" do recenzowanej książki. Na przykład teraz wprowadziłaś mnie w piękną baśń, subtelnie nawiązując do tego gatunku, tak jak autorka do "Kopciuszka". Ostatnio było bardzo rzeczowo i logicznie, co z kolei bardzo skojarzyło mi się z twardą dyscypliną dystopii. :D Kiedy recenzujesz fantasy, też wprowadzasz czytelnika w tę atmosferę magicznych mocy, czarownic i nimf. Nie mam pojęcia, czy to celowy zabieg czy po prostu nawet niezauważony przez Ciebie dowód niesamowitej profesjonalności - ale ja odbieram to dokładnie w ten sposób. ;)
    Saga księżycowa zawsze mnie intrygowała, bo dużo o niej słyszałam, zwłaszcza, że gustuję w takich akcentach. Okładka bardzo pasuje mi do opisu, jest delikatna i subtelna - choć nie najładniejsza, jest absolutnie do zniesienia. Spytam tak z ciekawości; czy to wynalazek z taniej książki? Bo mam dziwne wrażenie, że często widywałam ją właśnie na takich "straganach" :D
    P.S. (Od dzisiaj zaczynam nałogowo zadawać to pytanie) Wybierasz się może na Targi Książki w Krakowie w październiku? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, niestety nie będzie mi dane tam się zjawić. A szkoda, bo nigdy nie byłam na tego typu wydarzeniu i z miłą chęcią bym Targi odwiedziła :)
      Ojej, dziękuję za tak miłe słowa, to niesamowicie motywuje do dalszej pracy :*

      Usuń
  3. Ja właśnie byłam bardzo zadowolona, że Cinder nie wpadała częściej na Kaia - tym sposobem nie dostaliśmy za dużo wątku romantycznego (nie lubię kiedy autorzy za bardzo skupiają się na tych miłostkach, a tutaj było dla mnie to idealnie wyważone). O Levanie będzie więcej później, nawięcej w Winter, ale warto czekać. Zresztą podobno "Fairest" to książka już poświęcona jej historii. Postać Erlanda również się rozwinie, ale dopiero w "Cress". Jakoś mi to nie przeszkadzało, że autorka powoli dokładała informacji o bohaterach, dzięki temu trzymała nas ciągle w niepewności :D Moją ulubioną częścią pozostaje jednak "Cress", więc zachęcam Cię do dalszego czytania !

    OdpowiedzUsuń
  4. "Cinder" była dość ciekawa, ale mocno schematyczna i średnio mi się podobała. Odwrotnie nić Ty wolałabym bardziej rozwinięty wątek Levanny. I może czegoś nowego, co sprawiłoby, że byłaby bardziej przerażająca, bo z tym marzeniem o ślubie z księciem wydawała mi się chwilami śmieszna. Chociaż i tak była lepsza niż następny tom...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja osobiscie nie odczułam szczególnie powiązania z bajką o Kopciuszku, może dlatego,że nigdy nie przepadałam za tą opowieścią. Masz rację, że Cinder nie można nazwać "odgrzewanym kotletem" ,to książka jedyna w swoim rodzaju.
    Pozdrawiam serdecznie :)
    http://thebooksandclouds.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet gdy byłam małą dziewczynką... nie marzyła mi się historia Kopciuszka. Nie chciałam zostać księżniczką tylko dlatego, że musiała chodzić ona w pantofelkach na obcasach, które dla mnie w tamtym momencie były zbyt niewygodne i nie wyobrażałam sobie chodzenia w nich, a co dopiero mówić o tańcu! Z biegiem lat zdążyłam jednak pojąć, że żeby wyglądać ładnie, można trochę pocierpieć. ;)
    Ale, wróćmy do twojej recenzji, bo tym wstępem znacznie od niej odbiegłam! Pierwszy raz spotykam się w ogóle z pojęciem rettelingu (a może powinnam?) i z taką fabułą. Jestem zaintrygowana jak nigdy dotąd, ponieważ Marissa Meyer - o której z kolei słyszę po raz pierwszy - stworzyła świat, który nie przyszedłby do głowy chyba nikomu innemu. Przecież niejako połączenie bajki z światem robotów jest, delikatnie mówiąc... dziwne? Dlatego też w mojej głowie, mimo ogólnego miłego wrażenia po przeczytaniu twojej recenzji, zapaliła się czerwona lampka. Być może przy następnych książkowych zakupach zaryzykuję i zafunduję sobie tą pozycję, abym w spokoju mogła się nią zająć.
    Życzę weny i zapraszam do siebie na nową recenzję! :D

    http://the-moon-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. (Ja nadal marzę o sukni do samej ziemi, ale ciii...) Jesteś kolejną osobą, która uważa, że spotkań Cinder i Kaia powinno być więcej i że autorka wykreowała naprawdę dobrych bohaterów-więc coś jest na rzeczy. Ja nie miałam przyjemności jeszcze tej książki przeczytać, ale w ostatnim czasie natrafiłam na kilka recenzji, które bardzo mnie do niej zachęciły. Problem jest z kontynuowaniem tej serii-słyszałam, że nie jest wydana w Polsce do końca, no ale zobaczymy. Naprawdę genialna recenzja i oby takich więcej! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na tę książkę mam chrapkę już od jakiegoś czasu. Trochę się boję, że moje wygórowane oczekiwania względem niej trochę mnie zawiodą, ale postaram się zmienić podejście i może skończę przygodę u jej boku usatysfakcjonowana - tak, jak Ty :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ta książka jakoś do mnie nie przemawia. Za bardzo kojarzy mi się ze Zmierzchem, którego nie potrafię czytać, po prostu nie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Taaak, i każda chciała być Kopciuszkiem lub Bellą! ^^

    Świetna recenzja! - i znów mam ogromną ochotę kupić, przeczytać, podziwiać "Cinder". Choć nie jest idealna, wystarczy, że nawiązuje do mojej ulubionej baśni. :c

    LimoBooks :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Muszę, muszę tę książkę przeczytać! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Chętnie przeczytam tę książkę. Właśnie sobie przypomniałam, że kiedy byłam mała bardzo lubiłam Kopciuszka, chyba. Jeju, jakaś skleroza! Nieważne, mam nadzieję, że znajdę tę książkę w bibliotece i udam się z nią w ciekawą podróż ;)
    Pozdrawiam *.*
    http://hopebravestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Chcę przeczytać tę powieść już od baardzo dawna, ale chyba poczekam na nowe wydania Papierowego Księżyca :D
    Świetna recenzja! /Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytałam dawno temu, ale wspominam dobrze. :D
    Przyjemna, lekka, na dobrze znanym motywie, ale pokazująca go w innym świetle.

    Pozdrawiam,
    recenzje-koneko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja pokochałam tę książkę. Obecnie czekam na nieoficjalne tłumaczenie czwartego tomu.

    OdpowiedzUsuń
  16. Mi również ta książka się spodobała, szczególnie, że uwielbiam takie nawiązania do bajek z dzieciństwa. Choć faktycznie nie jest to powieść, która by mną wstrząsnęła, to i tak dobrze ją wspominam i na pewno sięgnę po kolejne części ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. A moim światem właśnie wstrząsnęła! Uwielbiam bajki i pewnie dlatego tak uwielbiam Sagę Księżycową... pierwsza część mnie oczarowała, myślę, że głównie przez nawiązanie do Kopciuszka :) Ale dopiero druga i trzecia część uświadomiła mi, jak ja k o c h a m tę serię!!!!
    Może patrzę już przez pryzmat trzech przeczytanych części, ale - brak więzi między bohaterami? xD Jak dla mnie Marissa Meyer stworzyła jednych z najlepszych bohaterów książkowych i połączyła ich w niesamowity sposób :) Nie zapominajmy też, że Cinder był jej debiutem :D
    Chcę już przeczytać Winter!!!! I Fairest, bo z chęcią poznam bliżej Levanę, a słyszałam, że jest o czym czytać :D Mam nadzieję, że Papierowy Księżyc w przyszłym roku wyda nie tylko cztery części (ranyyy, najbardziej będę czekać na Winter i kurczę, oby zostawili oryginalne okładki!), ale też te dodatki!
    UWIELBIAM, UWIELBIAM, UWIELBIAM! :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam tą serię - jest szalenie wciągająca :D Bohaterowie cudowni - zarówno w pierwszym tomie, jak i w drugiem. Strasznie się cieszę, że prawa do tej serii zostały ponownie zakupione przez inne polskie wydawnictwo. Mam nadzieję, że nie zepsują tak okładek, dadzą coś rzucającego się w oczy i sprzedaż będzie wysoka, dzieki czemu doczekam się w końcu trzeciego tomu :D
    Pozdrawiam!❤
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Uwielbiam baśnie (dlatego kocham serial OUAT, ale nieważne bo zmieniamy temat XD), dlatego myślę, że ta książka jest dla mnie :3
    Szczególnie że znalazłam ją za 10 zł, więc muszę po nią sięgnąć:D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. Dawno już miałam przeczytać Cinder, ale jakoś tak wyleciało mi to z głowy! Dzięki za przypomnienie, bo teraz jeszcze bardziej chcę poznać Kopciuszka w nowym wydaniu! Szkoda, że nie obyło się bez mankamentów, ale mimo to mam nadzieję, ze ta historia przypadnie mi do gustu :)
    Pozdrawiam
    secretsofbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Tę książkę zdecydowanie muszę przeczytać :D Cudowna recenzja, mnie niesamowicie zachęciła :D
    W dodatku ta okładka...niby zwykła a zakochałam się w niej!

    OdpowiedzUsuń
  22. Może Cinder bywała schematyczna, ale nie przeszkadzało mi to w pokochaniu zarówno tej części jak i kontynuacji :* czekam niecierpliwie aż jakieś wydawnictwo zdecyduje się na wydanie następnych części :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Interesujące! Dopiszę ją do swoich planów czytelniczych.. :D
    Nominowałam Cię do LBA. Szczegóły tutaj:
    http://magia-ksiazek-recenzje.blogspot.com/2016/08/liebster-blog-award-1-2.html#more

    OdpowiedzUsuń
  24. Uwielbiam tę serię, która rozwija się wraz z każdym tomem. Aktualnie czytam "Cress" i jestem absolutnie zakochana.
    Pozdrawiam,
    Pinkie Bookworm

    OdpowiedzUsuń