RECENZJA NIE ZAWIERA SPOILERÓW Z CZĘŚCI PIERWSZEJ, OSOBY, KTÓRE JESZCZE NIE MIAŁY OKAZJI SIĘ Z NIĄ ZAPOZNAĆ PROSZĘ O POMINIĘCIE OPISU!
Tytuł: Oddychając z trudem
Tytuł oryginalny: Barely Breathing
Autor: Rebecca Donovan
Ilość stron: 537
Wydawnictwo: Feeria Young
Wydanie polskie: 2014
Wydanie oryginalne: 2013
Ocena: 8/10
Wydawałoby się, że wszystko już skończone. Że Emma Thomas odzyska życie bez ograniczeń i wątpliwości, że pozbędzie się ciągłego strachu i kłamstwa, jakie otaczały ją od dzieciństwa. Jednak czy zamieszkanie z matką, której wcześniej praktycznie nie znała i rozpoczęcie nowego rozdziału w życiu będzie dobrym rozwiązaniem? Czy Emma po zakończeniu starego odetchnie z trudem?
Zapewne będziecie wiedzieć, o co mi chodzi, jeśli opisując tę książkę rzucę teraz hasło "klątwa drugiego tomu". Paskudne rozczarowanie, mruczane pod nosem przekleństwa, parokrotne, wręcz paniczne sprawdzanie "czy na pewno tę powieść pisał ten sam autor co poprzednio"... i nagle stwierdzasz, że mimo tego że powieść bardzo Ci się podoba, odczuwasz zawód i pragnienie więcej, niż dostajesz na jej kartach. Masz ochotę znaleźć tam coś, co jednak wywróci Twoje zdanie o niej do góry nogami i uznać, że dany pisarz ma w sobie talent i czar, którego oczekiwałeś, sięgając po kontynuację. Nie, nie chcę Wam teraz wmawiać, że Rebecca Donovan się zepsuła czy że niewartym czynem jest czytanie drugiego tomu Powodu by oddychać... ale pierwsza część emanowała magią, a w drugiej znajdziemy jej tylko kilka różnokolorowych iskierek.
Siegnięcie po Oddychając z trudem było dla mnie praktycznie swoistym odruchem - po skończeniu pierwszego tomu nie potrafiłam myśleć zupełnie o niczym innym, tylko o tym, by poznać dalsze losy Emmy i jej przyjaciół, kolejne rozdziały fascynującej historii naznaczonej bólem, ale jednocześnie miłością i tęsknotą. Powód by oddychać wzbudził we mnie naprawdę ogromne emocje, o których ciężko było zapomnieć - dotąd przywołuję w pamięci każdą chwilę, każde uczucie, każde słowo, które chwyciło mnie za serce do tego stopnia, że ocena tej powieści należy do jednych z najwyższych na całym wszechświecie. Dlatego właśnie moment, w którym wzięłam do ręki tę pozycję, przeczytałam kilka pierwszych stron i kompletnie rozpłynęłam się wśród morza skłębionych myśli i emocji, sprawił, że nastawiłam się na arcydzieło.
Już w poprzedniej części bardzo wzruszyła mnie opowieść przedstawiana przez Emmę - choć z pozoru mogła wydawać się banalna, to według mnie jest ona naprawdę warta poruszenia na szerszym "forum". Przemoc psychiczna, fizyczna... nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele osób chociażby w naszym bliskim otoczeniu jej doświadcza, a większość ludzi nie robi nic, by wyjść temu problemowi naprzeciw. Właśnie taką osobą była Emma - skrytą, zamkniętą w sobie i nieufną, zasłaniającą się milionem powodów tylko dlatego, by nikt nie odkrył prawdy o sytuacji w rodzinnym domu. Można by powiedzieć, że w tej części w stu procentach się zmieniła: życie dziewczyny wywróciło się do góry nogami, pozostawiając jednak gdzieś z tyłu głowy rany przeszłości, które nigdy się nie zagoiły powracając w najgorszych momentach. Myślę, że autorka wykonała wspaniałą robotę, obrazując życie Emmy od innej strony - pokazując, że mimo kompletnej zmiany otoczenia stare problemy natychmiast zastąpiły nowe, a na horyzoncie formuje się jeszcze większa burza niż dotychczas. Nie, nie doświadczymy tutaj ani krzty monotonii czy znudzenia - za każdym razem, kiedy wydaje nam się, że wszystko będzie dobrze, zapadamy się w kolejną dziurę, z której ciężko byłoby się wygrzebać nawet najtwardszym.
Styl pisania autorki jest niesamowity. Pełen opisów, ale też akcji, delikatny, zrównoważony i lekki... po prostu idealny, przywołujący na myśl najprzyjemniejsze rzeczy, z jakimi mieliśmy do czynienia w życiu. Nawet po skończeniu lektury wciąż odnosimy wrażenie, że zaraz, teraz, będzie kolejna część, dalsza historia, dosłownie nie możemy się pogodzić z wiadomością, że drugi to przygód bohaterów skończył się i pozostaje nam tylko trzeci, jako uwieńczenie naszej przygody z całą trylogią. Jednak mimo wszystko przez większość czasu jakoś nie mogłam się wkręcić w opowieść przedstawianą przez Donovan. Brakowało mi w niej pewnej iskierki świeżości, czegoś nowego i niepowtarzalnego, czym Rebecca zaszczyciła nas w Powodzie, by oddychać.
Czy polecam tę powieść? Tak, polecam. Bo warto. Warto na chwilę pogrążyć się w lekturze czegoś, co może nie poprawi nam humoru, ale z pewnością wniesie do życia kilka pięknych chwil.
źródło: www.empik.com |
Tytuł: Oddychając z trudem
Tytuł oryginalny: Barely Breathing
Autor: Rebecca Donovan
Ilość stron: 537
Wydawnictwo: Feeria Young
Wydanie polskie: 2014
Wydanie oryginalne: 2013
Ocena: 8/10
Wydawałoby się, że wszystko już skończone. Że Emma Thomas odzyska życie bez ograniczeń i wątpliwości, że pozbędzie się ciągłego strachu i kłamstwa, jakie otaczały ją od dzieciństwa. Jednak czy zamieszkanie z matką, której wcześniej praktycznie nie znała i rozpoczęcie nowego rozdziału w życiu będzie dobrym rozwiązaniem? Czy Emma po zakończeniu starego odetchnie z trudem?
Zapewne będziecie wiedzieć, o co mi chodzi, jeśli opisując tę książkę rzucę teraz hasło "klątwa drugiego tomu". Paskudne rozczarowanie, mruczane pod nosem przekleństwa, parokrotne, wręcz paniczne sprawdzanie "czy na pewno tę powieść pisał ten sam autor co poprzednio"... i nagle stwierdzasz, że mimo tego że powieść bardzo Ci się podoba, odczuwasz zawód i pragnienie więcej, niż dostajesz na jej kartach. Masz ochotę znaleźć tam coś, co jednak wywróci Twoje zdanie o niej do góry nogami i uznać, że dany pisarz ma w sobie talent i czar, którego oczekiwałeś, sięgając po kontynuację. Nie, nie chcę Wam teraz wmawiać, że Rebecca Donovan się zepsuła czy że niewartym czynem jest czytanie drugiego tomu Powodu by oddychać... ale pierwsza część emanowała magią, a w drugiej znajdziemy jej tylko kilka różnokolorowych iskierek.
Siegnięcie po Oddychając z trudem było dla mnie praktycznie swoistym odruchem - po skończeniu pierwszego tomu nie potrafiłam myśleć zupełnie o niczym innym, tylko o tym, by poznać dalsze losy Emmy i jej przyjaciół, kolejne rozdziały fascynującej historii naznaczonej bólem, ale jednocześnie miłością i tęsknotą. Powód by oddychać wzbudził we mnie naprawdę ogromne emocje, o których ciężko było zapomnieć - dotąd przywołuję w pamięci każdą chwilę, każde uczucie, każde słowo, które chwyciło mnie za serce do tego stopnia, że ocena tej powieści należy do jednych z najwyższych na całym wszechświecie. Dlatego właśnie moment, w którym wzięłam do ręki tę pozycję, przeczytałam kilka pierwszych stron i kompletnie rozpłynęłam się wśród morza skłębionych myśli i emocji, sprawił, że nastawiłam się na arcydzieło.
Już w poprzedniej części bardzo wzruszyła mnie opowieść przedstawiana przez Emmę - choć z pozoru mogła wydawać się banalna, to według mnie jest ona naprawdę warta poruszenia na szerszym "forum". Przemoc psychiczna, fizyczna... nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele osób chociażby w naszym bliskim otoczeniu jej doświadcza, a większość ludzi nie robi nic, by wyjść temu problemowi naprzeciw. Właśnie taką osobą była Emma - skrytą, zamkniętą w sobie i nieufną, zasłaniającą się milionem powodów tylko dlatego, by nikt nie odkrył prawdy o sytuacji w rodzinnym domu. Można by powiedzieć, że w tej części w stu procentach się zmieniła: życie dziewczyny wywróciło się do góry nogami, pozostawiając jednak gdzieś z tyłu głowy rany przeszłości, które nigdy się nie zagoiły powracając w najgorszych momentach. Myślę, że autorka wykonała wspaniałą robotę, obrazując życie Emmy od innej strony - pokazując, że mimo kompletnej zmiany otoczenia stare problemy natychmiast zastąpiły nowe, a na horyzoncie formuje się jeszcze większa burza niż dotychczas. Nie, nie doświadczymy tutaj ani krzty monotonii czy znudzenia - za każdym razem, kiedy wydaje nam się, że wszystko będzie dobrze, zapadamy się w kolejną dziurę, z której ciężko byłoby się wygrzebać nawet najtwardszym.
Styl pisania autorki jest niesamowity. Pełen opisów, ale też akcji, delikatny, zrównoważony i lekki... po prostu idealny, przywołujący na myśl najprzyjemniejsze rzeczy, z jakimi mieliśmy do czynienia w życiu. Nawet po skończeniu lektury wciąż odnosimy wrażenie, że zaraz, teraz, będzie kolejna część, dalsza historia, dosłownie nie możemy się pogodzić z wiadomością, że drugi to przygód bohaterów skończył się i pozostaje nam tylko trzeci, jako uwieńczenie naszej przygody z całą trylogią. Jednak mimo wszystko przez większość czasu jakoś nie mogłam się wkręcić w opowieść przedstawianą przez Donovan. Brakowało mi w niej pewnej iskierki świeżości, czegoś nowego i niepowtarzalnego, czym Rebecca zaszczyciła nas w Powodzie, by oddychać.
Czy polecam tę powieść? Tak, polecam. Bo warto. Warto na chwilę pogrążyć się w lekturze czegoś, co może nie poprawi nam humoru, ale z pewnością wniesie do życia kilka pięknych chwil.