Ojciec piętnastoletniej Meadow Woodson od najmłodszych lat wpajał córce jedno najważniejsze przykazanie: gdy znajdziesz się w niebezpieczeństwie zabij albo zgiń, walcząc. W świecie, w którym żyją nie ma już miejsca na sielankę - kraj kontroluje tajna organizacja, a zza każdego rogu wygląda strach i niebezpieczeństwo.
Zephyr James to sierota, od kilkunastu lat zmuszany do tułania się po ulicach i wykonywania ciężkich prac fizycznych, których nikt inny nie chciał się tknąć. Jednak oprócz złych warunków życiowych i wielu problemów z nimi związanych chłopak skrywa pewną tajemnicę - tajemnicę, której sam do końca nie potrafi rozwiązać.
Czy podczas spotkania tej dwójki może dojść do czegoś, co zaprowadzi ich świat do zgody?
Lubię czytać książki w oryginale. Od zawsze ceniłam w nich to, że podczas ich lektury czuję się mocniej związana z pisarzem - że czytam dokładnie to, co miał na myśli i w tych samych słowach, które niegdyś wyszły spod jego pióra. Nie ukrywajmy - ile razy zdarzyły się w powieściach liczne błędy translatorskie czy po prostu niedopowiedzenia związane z różnicami językowymi? Ile razy lektura przetłumaczona dostarczyła nam mniejszą porcję emocji i wzruszeń, niż ta w ojczystej mowie autora?
I myślę, że właśnie dlatego moja przygoda z The Murder Complex okazała się tak niezwykle ekscytująca i pełna wrażeń - bo nie dość, że jest to naprawdę dobra historia z jeszcze lepszym jej wykonaniem, to do tego miałam możliwość przeczytania jej w oryginale. A, i chyba grzechem byłoby nie wspomnieć o tym, że dawno czegoś tak emocjonującego i, o dziwo, mało irytującego nie miałam w zasięgu rąk.
Przyznaję, nie jest to ambitna książka. To nie jest powieść z rodzaju tych, w których co kilka stron zaznaczacie mądre cytaty ani też taka, która łamie Wam serce swoim porywającym morałem. Ale czekajcie, czekajcie, zanim się zniechęcicie zdążę chyba dodać, że to wcale w niczym nie przeszkadza - wręcz przeciwnie, bawiłam się, wzruszałam, złościłam i zakochiwałam w tej historii tak samo jak w każdej innej powieści. Szukacie czegoś lekkiego, aczkolwiek trzymającego na samym brzegu fotela od pierwszej do ostatniej strony? Czegoś, co nie będzie denną obyczajówką, lecz nie wkroczy też w progi zaawansowanego i skomplikowanego fantasy? Zapewniam, że Lindsay Cummings z dosyć sporem naddatkiem zawarła to wszystko właśnie w recenzowanej przeze mnie powieści.
The Murder Complex to debiut Cummings (z tego co wiem, pisany w wieku osiemnastu lat, co według mnie jest dosyć młodym wiekiem jak na początkującego autora), więc nie będę ukrywać, że bardzo się go obawiałam. Albo nie, nie jego dokładnie - raczej jego bohaterów. Ku mojemu zaskoczeniu, okazali się oni... przystępni, inteligentni i nie nazbyt perfekcyjni, czyli chociażby po łebkach spełniły wszystkie postawione przed nimi wymagania. Polubiłam Meadow. Wiem, co teraz powiecie - oto kolejna bohaterka, która zapragnęła uratować świat, ma nadzwyczajne, niespotykane zdolności i chyba nie istnieje w niej cecha, której można by coś zarzucić. Ale choć rzeczywiście w pewnym sensie tak jest, to wiele rzeczy w jej kreacji udało mi się docenić i zrozumieć - niezwykłą empatię, wrażliwość czy choćby miłość do swojej rodziny, którą przysięgła sobie chronić mimo wszystko, co się wydarzy. Co prawda to prawda, rzadko można spotkać takich ludzi w świecie rzeczywistym, ale Lindsay Cummings udowadnia, że właśnie tacy są potrzebni, takich powinno być aż w nadmiarze, by osiągnąć całkowity spokój i zgodę. W końcu czym byłby świat bez tych, którzy nadal starają się go uratować? Meadow i Zephyr stanowili bardzo ciekawą i nieraz zabawną dwójkę - może nie zawsze zgraną, nie zawsze zgodną, ale za to sympatyczną.
Lubię dystopie. I choć czasami z każdą przeczytaną książką z tego podgatunku zaczynam tracić wiarę, czy autorzy zdołają wymyślić jeszcze coś nowego, czytanie ich sprawia mi naprawdę ogromną frajdę - wizje z przyszłości, nowe światy, nowe prawa za każdym razem wnoszą coś świeżego do już oklepanego dosyć tematu. Jeżeli chodzi zaś o The Murder Complex - raczej nie chciałabym, aby świat poszedł w tym kierunku, w jakim poprowadziła go Lindsay Cummings. A jednocześnie podziwiam i doceniam śmiałość tejże autorki, która znakomicie ukazała przyszłość naszego globu w najgorszym z możliwych przypadków.
Polecam Wam tę książkę całym sercem, a jeżeli jednak trochę przeraża Was czytanie w oryginale, trzymam kciuki, aby któreś z polskich wydawnictw zabrało się za jej wydanie!
DLA KOGO JEST TA KSIĄŻKA? CZYLI TROCHĘ O POZIOMACH ANGIELSKIEGO.
Czy polecam ją dla ludzi, którzy dopiero zaczynają przygodę z językiem angielskim bądź zawsze było im z nim nie po drodze? Nie. Sama nie wiem, jak powinnam określić swój poziom (kołuję się gdzieś pomiędzy średnio zaawansowanym), ale nie miałam większych problemów ze zrozumieniem akcji książki, być może kilka słów lub sformułowań sprawiło mi tyle trudności, że musiałam sięgnąć do słownika. Dlatego jeżeli Wasz poziom jest przynajmniej powyżej intermediate, myślę, że możecie spróbować - ewentualnie wrócicie do niej, kiedy przyjdzie na to
czas. Mam jednak nadzieję, że wiele osób postanowi poznać tę historię - jest doprawdy cu-dow-na!
Ocena - 8/10
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony www.goodreads.com
Zephyr James to sierota, od kilkunastu lat zmuszany do tułania się po ulicach i wykonywania ciężkich prac fizycznych, których nikt inny nie chciał się tknąć. Jednak oprócz złych warunków życiowych i wielu problemów z nimi związanych chłopak skrywa pewną tajemnicę - tajemnicę, której sam do końca nie potrafi rozwiązać.
Czy podczas spotkania tej dwójki może dojść do czegoś, co zaprowadzi ich świat do zgody?
Lubię czytać książki w oryginale. Od zawsze ceniłam w nich to, że podczas ich lektury czuję się mocniej związana z pisarzem - że czytam dokładnie to, co miał na myśli i w tych samych słowach, które niegdyś wyszły spod jego pióra. Nie ukrywajmy - ile razy zdarzyły się w powieściach liczne błędy translatorskie czy po prostu niedopowiedzenia związane z różnicami językowymi? Ile razy lektura przetłumaczona dostarczyła nam mniejszą porcję emocji i wzruszeń, niż ta w ojczystej mowie autora?
I myślę, że właśnie dlatego moja przygoda z The Murder Complex okazała się tak niezwykle ekscytująca i pełna wrażeń - bo nie dość, że jest to naprawdę dobra historia z jeszcze lepszym jej wykonaniem, to do tego miałam możliwość przeczytania jej w oryginale. A, i chyba grzechem byłoby nie wspomnieć o tym, że dawno czegoś tak emocjonującego i, o dziwo, mało irytującego nie miałam w zasięgu rąk.
Przyznaję, nie jest to ambitna książka. To nie jest powieść z rodzaju tych, w których co kilka stron zaznaczacie mądre cytaty ani też taka, która łamie Wam serce swoim porywającym morałem. Ale czekajcie, czekajcie, zanim się zniechęcicie zdążę chyba dodać, że to wcale w niczym nie przeszkadza - wręcz przeciwnie, bawiłam się, wzruszałam, złościłam i zakochiwałam w tej historii tak samo jak w każdej innej powieści. Szukacie czegoś lekkiego, aczkolwiek trzymającego na samym brzegu fotela od pierwszej do ostatniej strony? Czegoś, co nie będzie denną obyczajówką, lecz nie wkroczy też w progi zaawansowanego i skomplikowanego fantasy? Zapewniam, że Lindsay Cummings z dosyć sporem naddatkiem zawarła to wszystko właśnie w recenzowanej przeze mnie powieści.
The Murder Complex to debiut Cummings (z tego co wiem, pisany w wieku osiemnastu lat, co według mnie jest dosyć młodym wiekiem jak na początkującego autora), więc nie będę ukrywać, że bardzo się go obawiałam. Albo nie, nie jego dokładnie - raczej jego bohaterów. Ku mojemu zaskoczeniu, okazali się oni... przystępni, inteligentni i nie nazbyt perfekcyjni, czyli chociażby po łebkach spełniły wszystkie postawione przed nimi wymagania. Polubiłam Meadow. Wiem, co teraz powiecie - oto kolejna bohaterka, która zapragnęła uratować świat, ma nadzwyczajne, niespotykane zdolności i chyba nie istnieje w niej cecha, której można by coś zarzucić. Ale choć rzeczywiście w pewnym sensie tak jest, to wiele rzeczy w jej kreacji udało mi się docenić i zrozumieć - niezwykłą empatię, wrażliwość czy choćby miłość do swojej rodziny, którą przysięgła sobie chronić mimo wszystko, co się wydarzy. Co prawda to prawda, rzadko można spotkać takich ludzi w świecie rzeczywistym, ale Lindsay Cummings udowadnia, że właśnie tacy są potrzebni, takich powinno być aż w nadmiarze, by osiągnąć całkowity spokój i zgodę. W końcu czym byłby świat bez tych, którzy nadal starają się go uratować? Meadow i Zephyr stanowili bardzo ciekawą i nieraz zabawną dwójkę - może nie zawsze zgraną, nie zawsze zgodną, ale za to sympatyczną.
Lubię dystopie. I choć czasami z każdą przeczytaną książką z tego podgatunku zaczynam tracić wiarę, czy autorzy zdołają wymyślić jeszcze coś nowego, czytanie ich sprawia mi naprawdę ogromną frajdę - wizje z przyszłości, nowe światy, nowe prawa za każdym razem wnoszą coś świeżego do już oklepanego dosyć tematu. Jeżeli chodzi zaś o The Murder Complex - raczej nie chciałabym, aby świat poszedł w tym kierunku, w jakim poprowadziła go Lindsay Cummings. A jednocześnie podziwiam i doceniam śmiałość tejże autorki, która znakomicie ukazała przyszłość naszego globu w najgorszym z możliwych przypadków.
Polecam Wam tę książkę całym sercem, a jeżeli jednak trochę przeraża Was czytanie w oryginale, trzymam kciuki, aby któreś z polskich wydawnictw zabrało się za jej wydanie!
DLA KOGO JEST TA KSIĄŻKA? CZYLI TROCHĘ O POZIOMACH ANGIELSKIEGO.
Czy polecam ją dla ludzi, którzy dopiero zaczynają przygodę z językiem angielskim bądź zawsze było im z nim nie po drodze? Nie. Sama nie wiem, jak powinnam określić swój poziom (kołuję się gdzieś pomiędzy średnio zaawansowanym), ale nie miałam większych problemów ze zrozumieniem akcji książki, być może kilka słów lub sformułowań sprawiło mi tyle trudności, że musiałam sięgnąć do słownika. Dlatego jeżeli Wasz poziom jest przynajmniej powyżej intermediate, myślę, że możecie spróbować - ewentualnie wrócicie do niej, kiedy przyjdzie na to
czas. Mam jednak nadzieję, że wiele osób postanowi poznać tę historię - jest doprawdy cu-dow-na!
Ocena - 8/10
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony www.goodreads.com