W krótkich słowach - niby pokonano zło, a jednak go nie pokonano, Jace nadal ma problemy z Clary, Magnus kłóci się z Alekiem, a nawet Maryse Lightwood traci zimną krew i bardziej niż sprawy rodzinne intrygują ją decyzje Clave. Przy okazji, Jordan spotyka osobę, której miał nadzieję nigdy nie spotkać, co oczywiście jest najbardziej zaskakującą rzeczą w ciągu całej historii. Nie zapominajmy, że Sebastian nie śpi...
Cassandra Clare to, nie ukrywajmy, autorka, która wśród czytelników młodzieżówek zebrała już niemałą rzeszę fanów. Publikując najpierw jedną, potem drugą, a od niedawna już trzecią serię książek, na dobre już wpisała termin "Nocni Łowcy" do obszernego gatunku urban fantasy, wywołując przy tym skrajne emocje. Niektórzy mogą już nazywać się oficjalnymi fanami autorki, inni zaś potępiają i krytykują każdą wydaną przez nią powieść. Jeszcze kilka miesięcy temu ogłosiłabym się czytelniczką bezgranicznie zakochaną w porywającej twórczości Clare - lecz czy ponowne spotkanie z Clary, Alekiem, Jacem, Simonem i Isabelle wypadło tak różowo, jak mogłabym się spodziewać? Przypuszczam, że moja odpowiedź w pewnym sensie Was zaskoczy. Lecz po dokładniejsze wyjaśnienia zapraszam do dalszej części recenzji.
Nie owijając w bawełnę, czwarty i piąty tom "Darów anioła" był jak dla mnie po prostu beznadziejny. Przez bity tydzień próbowałam wykrzesać z tej nieudolnej lektury kolejnych przygód Clary i Jace'a jakiekolwiek pozytywne emocje, jednak im dalej brnęłam w ich nudne perypetie, tym bardziej dochodziłam do wniosku, że jest to po prostu niemożliwe. Nie będę już liczyć, ile razy przysięgałam, że za chwilę rzucę książką o ścianę, a ile razy biłam się w pierś, że już nigdy nie sięgnę po nic autorstwa Clare. Zawód z każdą chwilą rósł i nawet teraz, dobrych kilka tygodni po zakończeniu "przygody" z jej powieściami, odczuwam go wręcz namacalnie - jak można było zmarnować ogromny potencjał tak koszmarnym wykonaniem? Teraz więc, po wstępnym zebraniu myśli, jestem w stanie oficjalnie stwierdzić, co czuję do tej książki - i jak na razie nic oprócz narastającej niechęci nie jestem w stanie wyodrębnić.
Historia toczy się w kółko wokół tego samego, a jeśli mam być szczera, to określenie nie jest ani trochę przesadzone. Z każdą stroną oczekiwałam, że nareszcie cokolwiek się rozkręci, że bohaterowie nareszcie wezmą się w garść, a kiedy spostrzegłam się, że docieram już do końca książki, okazało się, że oprócz nieustannej gonitwy "za złem" nic się w tej powieści nie działo. Owszem, powalczyli z demonami, zwyciężyli antagonistów, przeżyli milion, ba, trylion prywatnych wzlotów i upadków, ale czym różni się to od każdej innej fabuły tego typu? Będę z Wami szczera - przez większość książki autorka skupiała się jedynie na relacjach pomiędzy bohaterami, a główna akcja leciała gdzieś z tyłu, traktowana zupełnie po macoszemu. Dlaczego więc w tym momencie seria straciła ten nadzwyczajny, wspaniały polot, jakiego szukałam, sięgając po nią? Tak, kochani, Cassandra Clare poległa, poległa na całej linii i wątpię, by kiedykolwiek naprawiła reputację, jaką u mnie już zatraciła.
A teraz, moi drodzy, ulubiony aspekt każdej recenzji na tym blogu, a mianowicie, bohaterowie. Po raz pierwszy poużywam sobie w tym momencie i na Clary, i na jej złotowłosym Nocnym Łowcy - autorka gdzieś po drodze totalnie zgubiła to cudowne poczucie humoru, iskierkę życia, jaką ich zwyczajem obdarzała. Dziewczyna jest zupełnie niezdecydowana, dziecinna i zagubiona w "wielkim świecie", stara się o wszystko obwiniać własną osobę, zamiast, jak to normalnie bywało, znaleźć najlepsze rozwiązanie na każdy problem. Wielu ludzi właśnie za to podziwia Clary i Jace'a - za niezmierną wiarę we własne zwycięstwo, w to, że uczucia takie jak miłość czy przyjaźń nie tylko wyniszczają człowieka swoją siłą, co pomagają przetrwać w ciężkich czasach. Błagam Was - jeżeli jeszcze nie mieliście okazji przeczytać tych tomów, nie nastawiajcie się, że ich ponadczasowa relacja podniesie Was na duchu i wspomoże w podjęciu lepszego życia.
Kończąc już tą recenzyjną tyranię, podsumuję moje odczucia w dwóch słowach - nie polecam. Sama nie wiem, czy dobrze przelałam moje chaotyczne emocje na pustą kartę nowego postu, ale mam nadzieję, że przynajmniej teraz nie będziecie podchodzić do tej serii z tak dużym entuzjazmem, jak dotychczas.
Ocena - 3/10
Zdjęcie pochodzi ze strony www.lubimyczytac.pl
Cassandra Clare to, nie ukrywajmy, autorka, która wśród czytelników młodzieżówek zebrała już niemałą rzeszę fanów. Publikując najpierw jedną, potem drugą, a od niedawna już trzecią serię książek, na dobre już wpisała termin "Nocni Łowcy" do obszernego gatunku urban fantasy, wywołując przy tym skrajne emocje. Niektórzy mogą już nazywać się oficjalnymi fanami autorki, inni zaś potępiają i krytykują każdą wydaną przez nią powieść. Jeszcze kilka miesięcy temu ogłosiłabym się czytelniczką bezgranicznie zakochaną w porywającej twórczości Clare - lecz czy ponowne spotkanie z Clary, Alekiem, Jacem, Simonem i Isabelle wypadło tak różowo, jak mogłabym się spodziewać? Przypuszczam, że moja odpowiedź w pewnym sensie Was zaskoczy. Lecz po dokładniejsze wyjaśnienia zapraszam do dalszej części recenzji.
Nie owijając w bawełnę, czwarty i piąty tom "Darów anioła" był jak dla mnie po prostu beznadziejny. Przez bity tydzień próbowałam wykrzesać z tej nieudolnej lektury kolejnych przygód Clary i Jace'a jakiekolwiek pozytywne emocje, jednak im dalej brnęłam w ich nudne perypetie, tym bardziej dochodziłam do wniosku, że jest to po prostu niemożliwe. Nie będę już liczyć, ile razy przysięgałam, że za chwilę rzucę książką o ścianę, a ile razy biłam się w pierś, że już nigdy nie sięgnę po nic autorstwa Clare. Zawód z każdą chwilą rósł i nawet teraz, dobrych kilka tygodni po zakończeniu "przygody" z jej powieściami, odczuwam go wręcz namacalnie - jak można było zmarnować ogromny potencjał tak koszmarnym wykonaniem? Teraz więc, po wstępnym zebraniu myśli, jestem w stanie oficjalnie stwierdzić, co czuję do tej książki - i jak na razie nic oprócz narastającej niechęci nie jestem w stanie wyodrębnić.
Historia toczy się w kółko wokół tego samego, a jeśli mam być szczera, to określenie nie jest ani trochę przesadzone. Z każdą stroną oczekiwałam, że nareszcie cokolwiek się rozkręci, że bohaterowie nareszcie wezmą się w garść, a kiedy spostrzegłam się, że docieram już do końca książki, okazało się, że oprócz nieustannej gonitwy "za złem" nic się w tej powieści nie działo. Owszem, powalczyli z demonami, zwyciężyli antagonistów, przeżyli milion, ba, trylion prywatnych wzlotów i upadków, ale czym różni się to od każdej innej fabuły tego typu? Będę z Wami szczera - przez większość książki autorka skupiała się jedynie na relacjach pomiędzy bohaterami, a główna akcja leciała gdzieś z tyłu, traktowana zupełnie po macoszemu. Dlaczego więc w tym momencie seria straciła ten nadzwyczajny, wspaniały polot, jakiego szukałam, sięgając po nią? Tak, kochani, Cassandra Clare poległa, poległa na całej linii i wątpię, by kiedykolwiek naprawiła reputację, jaką u mnie już zatraciła.
A teraz, moi drodzy, ulubiony aspekt każdej recenzji na tym blogu, a mianowicie, bohaterowie. Po raz pierwszy poużywam sobie w tym momencie i na Clary, i na jej złotowłosym Nocnym Łowcy - autorka gdzieś po drodze totalnie zgubiła to cudowne poczucie humoru, iskierkę życia, jaką ich zwyczajem obdarzała. Dziewczyna jest zupełnie niezdecydowana, dziecinna i zagubiona w "wielkim świecie", stara się o wszystko obwiniać własną osobę, zamiast, jak to normalnie bywało, znaleźć najlepsze rozwiązanie na każdy problem. Wielu ludzi właśnie za to podziwia Clary i Jace'a - za niezmierną wiarę we własne zwycięstwo, w to, że uczucia takie jak miłość czy przyjaźń nie tylko wyniszczają człowieka swoją siłą, co pomagają przetrwać w ciężkich czasach. Błagam Was - jeżeli jeszcze nie mieliście okazji przeczytać tych tomów, nie nastawiajcie się, że ich ponadczasowa relacja podniesie Was na duchu i wspomoże w podjęciu lepszego życia.
Kończąc już tą recenzyjną tyranię, podsumuję moje odczucia w dwóch słowach - nie polecam. Sama nie wiem, czy dobrze przelałam moje chaotyczne emocje na pustą kartę nowego postu, ale mam nadzieję, że przynajmniej teraz nie będziecie podchodzić do tej serii z tak dużym entuzjazmem, jak dotychczas.
Ocena - 3/10
Zdjęcie pochodzi ze strony www.lubimyczytac.pl