UWAGA! Drodzy Początkujący Blogerzy - nie bierzcie sobie moich słów zbytnio do serca. Ten post napisany jest ku przestrodze, która wielu na naszej polskiej blogosferze by się przydała, nie ma na celu nic więcej. Pokazuje tylko, jak nie należy postępować, aby nie zwariować prowadzić stronę nie dla popularności, lecz dla pasji i rozwijania siebie. Enjoy!
PIERWSZE DNI - PRÓBA PRZETRWANIA
PIERWSZE DNI - PRÓBA PRZETRWANIA
źródło: www.tumblr.com |
Jesteś zdesperowany. Założyłeś bloga, bo chciałeś podzielić się z innymi swoimi wrażeniami po lekturze książek; może po prostu zamierzałeś poznać nowych znajomych, bardziej obracających się w Twoich sferach albo... sam nie wiesz, bo pomysł na stworzenie strony przyszedł całkowicie niespodziewanie i boisz się, że nie wypali. Wszystko wydaje Ci się nowe i przerażające. Wielofunkcyjny arkusz nowego postu, możliwość dodawania komentarzy, obserwowania, a nawet planowanie danej recenzji z wyprzedzeniem o kilka dni - nic tylko załamać się i ze łzami w oczach wyszeptać "w co ja się, do jasnej anielki, wpakowałem?". Z pomocą najpopularniejszych zagranicznych tutoriali modyfikujesz szablon, zmieniasz wszystkie kolory na przeróżne odcienie różu, powiększasz czcionkę, dodajesz odnośniki do wszelkich możliwych mediów społecznościowych, licząc na to, że im większy rozgłos, tym więcej czytelników zdobędziesz. Jednak szybko dochodzisz do wniosku, że samym gadaniem popularnym się nie staniesz, więc stwierdzasz, że czas coś dodać. Radzisz się przyjaciół, rodziny, a nawet szukasz w Internecie poradników dla początkujących blogerów, nie wiedząc, od czego powinieneś zacząć (tak przy okazji głowisz się, co to jest LBA i jaką funkcję w blogosferze pełnią tagi? trzeba je wykonywać? czy to klucz do sukcesu?). I w końcu ktoś Cię oświeca - najlepiej zacząć od recenzji. Tylko jak ją napisać?
Okej. A więc... masz już te kilka komentarzy, masz parę wyświetleń i chyba nawet stałych czytelników, którzy odwiedzają Twój blog i wyrażają opinię pod każdym postem. Nauczyłeś się, jak nie powinno się prowadzić strony, nie przemęczając się i w szybkim czasie uzyskując spore efekty. Czujesz się stuprocentowo lepszy od innych blogerów i oni z pewnością też tak uważają, gdyż wiele rzeczy zrobiłeś lepiej. Cud, miód i maliny? No niestety nie. Gdyż w ciężki żywot blogera wkradł się jego najgorszy wróg, a mianowicie - monotonia. Nic Ci się nie chce, wszystko wydaje się nudne, popularność mniejsza, a kolejne posty coraz bardziej bez sensu. Jaka jest na to rada? Publikować coraz więcej! W końcu nie ma lepszego zajęcia niż pisanie podsumowań miesiąca, a może jeśli trochę bardziej przyspieszysz tempo, uda Ci się wygrzebać z tego smętnego dołka. Pamiętaj - liczy się ilość, a nie jakość!
Nie. No jak to? Przecież wszystko robiłeś dobrze! Wszystko tak, jak być powinno! Czy nie tak robią wszyscy? A zresztą, co się tu porównywać do innych, skoro to Ty przez ostatnie kilka miesięcy wyznaczałeś blogowe trendy. Ostatni post... no nie, tylko kilkanaście wyświetleń! Tyle się napracowałeś, obrabiałeś zdjęcia, siedziałeś, noce zarywałeś... a nikt nawet na to nie wszedł! I na co tyle życia poświęciłeś? Żeby teraz być skazanym na taki los, jaki spotyka jakiegoś nędznego blogera z dwoma postami na krzyż? Ludzie, pomóżcie!
Tak, drogi blogerze. Oto dopadła Cię bloggerus depressius, potocznie zwana blogową załamką. Osobiście radziłabym Ci od razu skontaktować się ze specjalistą, załatwić jakieś leki, może nawet pozostawić na chwilę prowadzenie stronki i odpocząć gdzieś na Teneryfie, z drinkiem z palemką w jednej ręce, a dobrą książką w drugiej. Potem znów wybierz się na kontrolę, a dopiero lekarz będzie mógł stwierdzić, czy jesteś w stanie nadal dążyć do sławy.
PIERWSZA RECENZJA - PRÓBA PSYCHIKI
źródło: www.giphy.com |
Jest! Tak! Eureka! Euforia! Jestem geniuszem! Wreszcie, po zarwanej nocy, trzech wypitych kawach i pięciu zjedzonych tabliczkach czekolady (a może sześciu? strach liczyć) udało Ci się napisać swoją pierwszą recenzję. Wiesz, że to jest opinia, która wstrząśnie światem, bez niej ani rusz w blogosferze, a chyba każdy ją przeczyta - przecież wszyscy od dawna wyczekiwali Twojego debiutu, ale Ty byłeś na tyle nieświadomy, że dopiero teraz odkryłeś swoje powołanie! Dopracowujesz ją do samego końca, kilka razy przemieszczasz jeden przecinek, a z każdą kolejną kropką utwierdzasz się w przekonaniu, że to jest to. Publikujesz recenzję, kładziesz się spać z uśmiechem na twarzy i niepodważalnym przekonaniem, że jutro obudzisz się celebrytą.
Następnego ranka jednak nie budzi się błysk fleszy aparatów, nikt nie dobija się do Twoich drzwi ani nie żąda wywiadu. Nie od razu tracisz wiarę - w końcu takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach, a może lepiej będzie nie od razu szukać rozgłosu. Jednak kiedy widzisz, że liczba wyświetleń nadal wynosi zero...
PIERWSZY ODZEW - PRÓBA NIEROZSĄDNOŚCI
źródło: www.tumblr.com |
Uff. Jest! Pierwszy obserwator! Pierwszy komentarz - co prawda mówi niewiele ponad "fajny blog, ziom, wpadaj do mnie -linklinklink-", ale przecież liczy się sam fakt. Pierwsze wejścia. Zaczyna się kręcić, powoli, powoli, odkrywasz, że nie trzeba się tak zapracowywać, żeby zdobyć czytelników, jak ostatnio. Wystarczy wklepać kilka idiotycznych odpowiedzi w tagu o cukierkach, wziąć udział w LBA (już wiesz zresztą o co z tym wszystkim chodzi!) albo zaprezentować nowe książki, które kupiłeś przy ostatniej promocji na pchlim targu. Po co pisać recenzje? Przecież i tak nie cieszą się tak dużą popularnością jak inne posty, więc trzeba zaprzestać publikowania czegoś, co widocznie się nie przyjmuje. Postawmy na popularność! A wszyscy ci, co teraz męczą się nad ubraniem w słowa emocji po przeczytaniu książki - będą liczyć wyświetlenia na palcach jednej ręki, gdy Ty zbijesz kokosy!
PIERWSZY MIESIĄC - PRÓBA BRAKU POCZUCIA OBOWIĄZKU
źródło: www.comicsystems.fr |
PIERWSZA ZAŁAMKA - PRÓBA CHŁODNEGO NIE MYŚLENIA
źródło: www.favim.com |
Tak, drogi blogerze. Oto dopadła Cię bloggerus depressius, potocznie zwana blogową załamką. Osobiście radziłabym Ci od razu skontaktować się ze specjalistą, załatwić jakieś leki, może nawet pozostawić na chwilę prowadzenie stronki i odpocząć gdzieś na Teneryfie, z drinkiem z palemką w jednej ręce, a dobrą książką w drugiej. Potem znów wybierz się na kontrolę, a dopiero lekarz będzie mógł stwierdzić, czy jesteś w stanie nadal dążyć do sławy.
I jak prezentowało się ostatni dwanaście miesięcy? Po pierwsze założyłeś bloga. Po drugie, patrzyłeś, jak się rozwija, cwanie nie przykładając do tego ani jednego paluszka. Po trzecie, przeżyłeś załamkę, wygrzebałeś się z niej i postanowiłeś lekko przystopować. Kim jesteś? Kim byłeś? Kim się stałeś? Czy nadal masz ochotę osiągnąć nieporównywalną władzę i sławę w ciemnej otchłani Internetu? To wszystko Twoja sprawa - jak postąpisz, co zrobisz i co w sobie zmienisz.
Już dawno zbierałam się do napisania posta bardziej okołoksiążkowego... nie, złe słowo, bardziej okołoblogowego. Wiem, że ostatnio pełno takich wpisów na blogosferze, a prawie co druga osoba już dużo się rozpisała na temat całej naszej polskiej książkowej społeczności, ale postanowiłam wprowadzić powiew świeżości także na Truskawkowy. I co sądzicie? Czy takie posty powinny pojawiać się częściej?
Już dawno zbierałam się do napisania posta bardziej okołoksiążkowego... nie, złe słowo, bardziej okołoblogowego. Wiem, że ostatnio pełno takich wpisów na blogosferze, a prawie co druga osoba już dużo się rozpisała na temat całej naszej polskiej książkowej społeczności, ale postanowiłam wprowadzić powiew świeżości także na Truskawkowy. I co sądzicie? Czy takie posty powinny pojawiać się częściej?