Harry Potter nigdy nie miał łatwego życia, a tym bardziej teraz, gdy jest przepracowanym urzędnikiem Ministerstwa Magii, mężem oraz ojcem trójki dzieci w wieku szkolnym. Podczas gdy Harry zmaga się z natrętnie powracającymi widmami przeszłości, jego najmłodszy syn Albus musi zmierzyć się z rodzinnym dziedzictwem, które nigdy nie było jego własnym wyborem. Gdy przyszłość zaczyna złowróżbnie przypominać przeszłość, ojciec i syn muszą stawić czoło niewygodnej prawdzie: że ciemność nadchodzi czasem z zupełnie niespodziewanej strony.
"Harry Potter" to moje dzieciństwo.
Aby być z Wami szczerym, w pewnym sensie to właśnie J. K. Rowling możecie zawdzięczać powstanie tego bloga. Dzięki niej, a raczej jej serii, rozpoczęła się moja czytelnicza przygoda; to właśnie w jej trakcie nauczyłam się, ile rozrywki potrafią przynieść książki i jak wielką przyjemność sprawia mi poznawanie i odkrywanie każdego ich szczegółu. Mimo że od chwili, kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po "Harry'ego Pottera i kamień filozoficzny" minęło dobrych parę lat, wciąż odczuwam emocje po jej przeczytaniu tak mocno, jakby zdarzyło się to dosłownie wczoraj.
Od dziecka twierdziłam, że Rowling jest czarodziejką słów.
Przeczytałam "Harry'ego Pottera i przeklęte dziecko" dosłownie w kilka dni po premierze. Wiedziałam, że to nie będzie to samo, co kiedyś; forma, w jakiej została przedstawiona historia, rok wydania, a nawet plotki o znikomej ingerencji pomysłodawczyni serii w samo wykonanie tego dodatku przemawiały na jego niekorzyść, pozostawiając mnie w stanie ogromnej niepewności. Wtedy jednak nie odczytałam poprawnie przekazywanych mi przez zagraniczne recenzje wskazówek. Wciąż wierzyłam, że nazwisko Rowling na okładce jest żywym dowodem na moją miłość do tej książki od pierwszej strony i natychmiastowe, niepodważalne zauroczenie historią.
Ach, żeby ktoś mi wówczas powiedział, jak bardzo się mylę...
Zawiodłam się. Już dawno, mimo pisania wielu niepochlebnych recenzji, nie powiedziałam tego wprost, starając się złagodzić daną pozycji ocenę; teraz jednak, oprócz przytłaczającego niesmaku i zawodu nie jestem w stanie wykrzesać żadnej pozytywnej emocji na temat tej książki. Przez trzy miesiące od zagranicznej premiery ani razu nie udało mi się zrozumieć, dlaczego recenzenci tak często używają zwrotu "fan fiction" w stosunku do "Harry'ego Pottera i przeklętego dziecka"... lecz teraz przekonałam się o tym aż za mocno, o tym, jak bezsensowna i zagmatwana jest przedstawiona przez autorów fabuła. Usiłując sklecić opowiastkę o dzieciach Harry'ego, Rona i Hermiony, a także Malfoya, posunięto się już chyba do wszystkiego - od odkopywania przeszłości po totalnie zwariowane teorie na temat rzekomego pokrewieństwa z niektórymi bohaterami z kanonu, które miały na celu chyba tylko wzbudzenie niesmaku wśród czytelników. Próbowałam pokochać tę historię. Próbowałam zakochać się w bohaterach, zaprzyjaźnić ze Scorpiusem, odczuć magię Hogwartu na nowo, po tylu latach, kiedy marzyłam o przeczytaniu jakiejkolwiek opowieści z jego udziałem. Próbowałam. Niestety, nie udało się.
Mówiłam coś o bohaterach? Właśnie, oni. Harry, Hermiona i Draco stali się nerwowymi i spanikowanymi rodzicami, którzy w żaden sposób nie przypominają dobrze nam znanych bohaterów serii. Ron chyba nie wypowiedział w tej książce żadnego zdania, które nie robiłoby z niego totalnego idioty. Scorpius i Albus to dwójka rozpieszczonych bachorów, którzy chodzą w kółko i narzekają, jak im ciężko w szkole i jak bardzo ubolewają nad swoim pochodzeniem. A inni... nie istnieją, nawet jeśli z pozoru mówią całkiem sporo. Brak dobrego rozwinięcia postaci drugoplanowych jest tutaj tak bolesny, że aż szkoda mi cokolwiek mówić. Autorzy skupili się jedynie na dwóch/trzech postaciach, które cechują się największym poziomem głupoty, a reszta stopiła się z tłem.
Myślę, że warto w tym momencie wspomnieć o formie, z którą spotkałam się w moim życiu pierwszy raz: a mianowicie, książka jest napisana w formie scenariusza. Słyszałam, że przedstawienie fabuły "Harry'ego Pottera i przeklętego dziecka" na żywo jest o wiele lepsze, niż jego papierowy pierwowzór i jestem w stanie z tym się zgodzić - myślę, że historia ta ma potencjał, jeżeli tylko ubrałoby się ją w logicznych aktorów i zabawną scenerię. Jednakże uważam, że była to moja ostatnia przygoda z takiego typu formą powieści.
Podsumowując, jestem bardzo zawiedziona tą pozycją. Uważam, że gdybym jej nie czytała, nic w moim życiu by się nie zmieniło - a przynajmniej zaoszczędziłabym kilku nieprzyjemnych dni spędzonych przy jej lekturze.
Ocena - 4/10
"Harry Potter" to moje dzieciństwo.
Aby być z Wami szczerym, w pewnym sensie to właśnie J. K. Rowling możecie zawdzięczać powstanie tego bloga. Dzięki niej, a raczej jej serii, rozpoczęła się moja czytelnicza przygoda; to właśnie w jej trakcie nauczyłam się, ile rozrywki potrafią przynieść książki i jak wielką przyjemność sprawia mi poznawanie i odkrywanie każdego ich szczegółu. Mimo że od chwili, kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po "Harry'ego Pottera i kamień filozoficzny" minęło dobrych parę lat, wciąż odczuwam emocje po jej przeczytaniu tak mocno, jakby zdarzyło się to dosłownie wczoraj.
Od dziecka twierdziłam, że Rowling jest czarodziejką słów.
Przeczytałam "Harry'ego Pottera i przeklęte dziecko" dosłownie w kilka dni po premierze. Wiedziałam, że to nie będzie to samo, co kiedyś; forma, w jakiej została przedstawiona historia, rok wydania, a nawet plotki o znikomej ingerencji pomysłodawczyni serii w samo wykonanie tego dodatku przemawiały na jego niekorzyść, pozostawiając mnie w stanie ogromnej niepewności. Wtedy jednak nie odczytałam poprawnie przekazywanych mi przez zagraniczne recenzje wskazówek. Wciąż wierzyłam, że nazwisko Rowling na okładce jest żywym dowodem na moją miłość do tej książki od pierwszej strony i natychmiastowe, niepodważalne zauroczenie historią.
Ach, żeby ktoś mi wówczas powiedział, jak bardzo się mylę...
Zawiodłam się. Już dawno, mimo pisania wielu niepochlebnych recenzji, nie powiedziałam tego wprost, starając się złagodzić daną pozycji ocenę; teraz jednak, oprócz przytłaczającego niesmaku i zawodu nie jestem w stanie wykrzesać żadnej pozytywnej emocji na temat tej książki. Przez trzy miesiące od zagranicznej premiery ani razu nie udało mi się zrozumieć, dlaczego recenzenci tak często używają zwrotu "fan fiction" w stosunku do "Harry'ego Pottera i przeklętego dziecka"... lecz teraz przekonałam się o tym aż za mocno, o tym, jak bezsensowna i zagmatwana jest przedstawiona przez autorów fabuła. Usiłując sklecić opowiastkę o dzieciach Harry'ego, Rona i Hermiony, a także Malfoya, posunięto się już chyba do wszystkiego - od odkopywania przeszłości po totalnie zwariowane teorie na temat rzekomego pokrewieństwa z niektórymi bohaterami z kanonu, które miały na celu chyba tylko wzbudzenie niesmaku wśród czytelników. Próbowałam pokochać tę historię. Próbowałam zakochać się w bohaterach, zaprzyjaźnić ze Scorpiusem, odczuć magię Hogwartu na nowo, po tylu latach, kiedy marzyłam o przeczytaniu jakiejkolwiek opowieści z jego udziałem. Próbowałam. Niestety, nie udało się.
Mówiłam coś o bohaterach? Właśnie, oni. Harry, Hermiona i Draco stali się nerwowymi i spanikowanymi rodzicami, którzy w żaden sposób nie przypominają dobrze nam znanych bohaterów serii. Ron chyba nie wypowiedział w tej książce żadnego zdania, które nie robiłoby z niego totalnego idioty. Scorpius i Albus to dwójka rozpieszczonych bachorów, którzy chodzą w kółko i narzekają, jak im ciężko w szkole i jak bardzo ubolewają nad swoim pochodzeniem. A inni... nie istnieją, nawet jeśli z pozoru mówią całkiem sporo. Brak dobrego rozwinięcia postaci drugoplanowych jest tutaj tak bolesny, że aż szkoda mi cokolwiek mówić. Autorzy skupili się jedynie na dwóch/trzech postaciach, które cechują się największym poziomem głupoty, a reszta stopiła się z tłem.
Myślę, że warto w tym momencie wspomnieć o formie, z którą spotkałam się w moim życiu pierwszy raz: a mianowicie, książka jest napisana w formie scenariusza. Słyszałam, że przedstawienie fabuły "Harry'ego Pottera i przeklętego dziecka" na żywo jest o wiele lepsze, niż jego papierowy pierwowzór i jestem w stanie z tym się zgodzić - myślę, że historia ta ma potencjał, jeżeli tylko ubrałoby się ją w logicznych aktorów i zabawną scenerię. Jednakże uważam, że była to moja ostatnia przygoda z takiego typu formą powieści.
Podsumowując, jestem bardzo zawiedziona tą pozycją. Uważam, że gdybym jej nie czytała, nic w moim życiu by się nie zmieniło - a przynajmniej zaoszczędziłabym kilku nieprzyjemnych dni spędzonych przy jej lekturze.
Ocena - 4/10