piątek, 14 sierpnia 2015

"Powiedz wilkom, że jestem w domu" - Carol Rifka Brunt

źródło: www.matras.pl
Tytuł: Powiedz wilkom, że jestem w domu
Tytuł oryginalny: Tell The Wolves I'm Home
Autor: Carol Rifka Brunt
Ilość stron: 400
Wydawnictwo: Foksal/YA!
Wydanie polskie: 2015
Wydanie oryginalne: 2012
Ocena: 3/10


Opis: 
Czternastoletnia June Elbus jest, z pozoru, specyficzną dziewczyną. Uwielbia czasy średniowieczne, nie ma żadnych przyjaciół, często spaceruje samotnie po ciemnym lesie i nigdzie nie rusza się bez jasnobeżowych botków, które dostała kilka lat temu od ukochanego wujka Finna. Jednak kiedy on umiera, dziewczynka coraz częściej natyka się na tajemniczego, chudego mężczyznę, który usilnie próbuje nawiązać z nią kontakt w sprawie Finna. Wkrótce June dowiaduje się, że nie była jedyną bliską mu osobą, a historia opowiedziana przez Toby'ego może okazać się całkiem interesująca... 


     Trzeba przyznać, że od naprawdę długiego czasu chciałam zabrać się za coś bardziej "młodzieżowego" by na chwilę odpocząć od natłoku fantastyki, jaki na siebie rzuciłam. Szukałam czegoś, co będzie lekkie, przyjemne, niosące za sobą jakieś przesłanie i jednocześnie powoli wprowadzi mnie w inny świat, jaki usilnie chciałam poznać. Dużo, ale to bardzo dużo czasu spędziłam, przeglądając blogi, biblioteczny katalog i przeróżne dyskonty książkowe, aż natknęłam się na "Powiedz wilkom, że jestem w domu", czyli powieść o czternastolatce, która bardzo przeżywa stratę ukochanego wuja. Nie spodziewałam się fajerwerków, tylko mądrej, ciekawej książki, która może nie zawita na mojej top-liście ulubieńców, ale wniesie coś do mojego życia. Wynudziłam się potwornie. Nigdy więcej do tego nie wrócę.
          Styl pisania autorki doprowadzał mnie do białej gorączki. Pełen zbędnych opisów, przemyśleń, niepotrzebnych ozdobników... po prostu okropny. Myśli, jakie miewała June, wydawały mi się trochę zbyt dojrzałe, jak na czternasto-piętnastolatkę, jaką była - cała powieść przypominała bardziej  książkę filozoficzną, niż młodzieżową czy obyczajową. Pani Brunt wprowadziła do fabuły stanowczo za dużo wspomnień dziewczyny, które miały przybliżyć czytelnikowi tok myślenia June, a w rzeczywistości wyszło jak wyszło, po prostu się wynudziłam i z niecierpliwością odliczałam kartki do końca. Kolejną rzeczą, na którą chciałabym zwrócić uwagę jest zbytnie przywiązanie głównej bohaterki do wujka - odwiedzała go tylko raz na kilka tygodni, w dodatku krótko i nie porozumiewała się z nim w żaden inny sposób, a jej ból po jego stracie można by porównać do straty naprawdę bliskiej osoby, z którą spędza się naprawdę wiele czasu. Wiem, że każdy przeżywa coś takiego na inny sposób, ale według mnie autorka delikatnie przesadziła, ukazując ich relacje w tak przekolorowanym stylu. Tak samo sytuacja z Tobym, czyli tajemniczym mężczyzną, przyjacielem Finna i osobą, która usilnie chciała z June na jego temat porozmawiać. Zdziwiło mnie to, że mimo wcześniejszych uprzedzeń do niego, dziewczyna zaczęła traktować go jak najlepszego przyjaciela dosłownie po tygodniu, dwóch, a jej uprzednie myśli zostały kompletnie unieważnione, jakby w ogóle ich nie było. Według mnie ich przyjaźń mogłaby trwać, tylko rozwijałaby się bardzo, bardzo powoli, a nie w przeciągu naprawdę krótkiego okresu.
        Jedyną rzeczą, która mi się w niej spodobała, była rywalizacja ze starszą o dwa lata siostrą, czyli Gretą. June nierzadko wspominała, że ich relacje w przeszłości były bardzo przyjazne, przywiązały się do siebie, ale po pewnym czasie Greta oddaliła się od siostry, uważając ją po prostu za dziwną osobę. Kiedy obserwowałam, jak dziewczyny kłócą się czy wyzywają nawzajem, aż mi się serce krajało, ponieważ wystarczyłoby kilka słów, aby ich przyjaźń powróciła na nowo, a żadna z nich nie była w stanie się przełamać. 
   Bohaterowie byli... sztuczni. Płascy. Bezosobowi. Bezuczuciowi. Znalazłoby się wiele przymiotników, by ich opisać, ale te pasują najbardziej, by opisać ich takimi, jacy są naprawdę. Wujek Finn, Toby, a nawet June - nikt nie przypadł mi do gustu, a ich głupota czasami sprawiała, że miałam ochotę odłożyć tę książkę na bok i nierzadko tak właśnie robiłam. 
       Podsumowując, książka nie spodobała mi się i cieszę się, że mam już ją za sobą. Nie polecam, chyba, że ktoś chce sam spróbować, czy historia June go porwie, czy wręcz przeciwnie. Jeśli chodzi o mnie, skutecznie zraziłam się do typowych młodzieżówek  i nie wiem, czy prędko do nich powrócę.

Pozdrawiam i zapraszam do czytania mojej poprzedniej recenzji, czyli "Dziewczyny ognia i cierni" autorstwa Rae Carson!

Patty

29 komentarzy:

  1. Pierwszy raz spotkałam się z negatywną opinią na temat tej książki. Ale chyba i tak chciałabym ją przeczytać, coś mnie do niej ciągnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mam nadzieję, że spodoba Ci się bardziej!

      Usuń
  2. Pierwszy raz widzę tę książkę, ale już mnie do niej nie ciągnie;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz spotykam się z tą książką. Tytuł zachęcający, ale recenzja odpychająca. Przynajmniej nie będę marnować czasu ;)
    czytanienaszymzyciem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba jest to książka z gatunku tych, które mają ciekawszy opis od całej treści... Wydawałaby się ciekawa, jednak po Twojej recenzji nie wiem czy bym po nią sięgnęła.
    Pozdrawiam :)
    ksiazkowepodroze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądre słowa: ciekawszy opis od całej treści. Powinni to wydrukować na okładce :D

      Usuń
  5. Co?! Aż tak słabo? W życiu bym się nie spodziewała, bo dotychczas czytałam pozytywne recenzje odnośnie tej książki. Może faktycznie nie wychwalały tej pozycji pod niebiosa, ale było troszkę lepiej. Ale w końcu co kto lubi ;) Nie wiem, być może jednak się odważę ją przeczytać, ale na chwilę obecną wolę stawiać na sprawdzone pozycje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, nie warto tracić kilku dni spędzonych nad tym koszmarkiem. Każdy ma inny gust, więc się nie wtrącam, ale z mojej perspektywy powieść pani Brunt wygląda właśnie tak.

      Usuń
  6. Nie słyszałam o tej książce nigdy, ale widzę, że wiele nie straciłam. Raczej pewne jest to, że po nią nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Unikam młodzieżówek, więc nawet się nad nią nie zastanawiałam, ale aż tak oczerniającej recenzji tej pozycji nie czytałam. Co prawda nikt zbytnio jej też nie wychwalała, ale cóż, wyliczanka tego, jacy są bohaterowie już sama w sobie mnie odpycha bo takich bohaterów nienawidzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jednym się więc zgadzamy, co do bohaterów :D Nawet mi nie przypominaj, jacy oni są tępi...

      Usuń
  8. Ojej! A myślałam, że to naprawdę dobra książka. Nawet miałam ją kupować, ale skoro wypada aż tak źle.. na razie nie będę zaprzątać sobie nią głowy :c

    LimoBooks :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No to chyba się zmówiłyśmy z tymi złymi recenzjami, haha! :)
    Znaczy, złymi książkami, bo twoja recenzja jest fantastyczna, jak zawsze :) <3
    Rzadko napotykałam na ten tytuł, a że to raczej nie moje klimaty, chyba odpuszczę sobie tę powieść. Jeśli nadarzy się okazja, to z chęcią zobaczę, czy rzeczywiście jest tak źle. :D
    Ja osobiście miałam podobną sytuację do ciebie, bo naczytałam się kryminałów i od tamtej pory nadal mam od nich przerwę :) Myślę jednak, że tymczasowo. Dobrze, że postanowiłaś sięgnąć po coś innego, bo by Ci się jeszcze fantasy znudziło albo znużyło,i co wtedy?! :O
    Wolę, jak wspomnienia są przytaczane w rozmowach, stopniowo, tajemniczo.. jak przeszłość bohatera jest owiana nutką grozy i sekretu. A nie tak #zDupy. -przepraszam za określenie, musiałam x-
    O rany, naprawdę z tą książką musi być źle! :/
    Bohaterowie.. brr. Przez Sandy jestem strasznie na nich wyczulona :D XD
    Nie znoszę książek, przy których aż błagamy, żeby ktoś nas uratował od tego małego piekiełka, żebyśmy mogli to w końcu odłożyć.. :/
    To głupie, że tak znikąd pojawiła się ta ich przyjaźń.
    No nieważne, książki zwolenniczką nie będę. W KOŃCU NIE MA PEETY. A jak nie ma Peety, no cóż. Exterminate xD
    wyspa-ksiazek1.blogspot.com ściiiskam <3
    x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie tak, Ty opublikowałaś recenzję "Krainy zwanej Tutaj", a ja "Powiedz wilkom..."... Dziwne :D
      Jestem ciekawa Twojej recenzji, bo świetnie radzisz sobie z opisywaniem książek, które Ci się nie spodobały :D więc po cichu liczę, że kiedyś natrafisz na to antydzieło pani Brunt :D
      Fantasy nigdy mi się nie znudzi, przyrzekam ^^
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  10. Brzmi nieźle XD
    Ale i tak sądzę, że będzie gorsze od chociażby "Dziewczyny ognia i cierni" ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Po kilku przeczytanych recenzje myślę że to książka którą albo się kocha albo nienawidzi. Mi się wydaje ze ja będę ją kochać i chce ja przeczytać

    Pozdrawiam
    blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Pierwszy raz ktoś ją krytykuję :D

    http://suomianne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Kurcze, jeszcze ani razu nie czytałam negatywnej opinii tej książki. Ale mimo wszystko ją przeczytam. Mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle ;D

    http://thebookishcity.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojojojoj, a chciałam od dawna przeczytać tę książkę :o Teraz mam dylemat...

    OdpowiedzUsuń
  15. Nawet miałam ochotę na tę książkę, ale chyba mi przeszło xD.
    Jeśli mam się 400 stron męczyć, to dziękuję, postoję, nie chcę marnować czasu.
    Szkoda, szkoda :/.
    Ja uwielbiam powieści z rozmachem i dopracowanymi postaciami, a typowych młodzieżówek staram się jednak unikać. Jakoś ich nie potrzebuję do szczęścia, wolę pozostać w fantastyce ;).
    City of Dreaming Books

    OdpowiedzUsuń
  16. Słyszałam już co nie co o tej książce, ale jakoś nigdy mnie do niej nie ciągnęło ;/

    OdpowiedzUsuń
  17. Zastanawiałam się nad jej kupnem, ale chyba na razie sobie odpuszczę i poszukam jej w bibliotece, wolę wydać pieniądze na książki, wobec których jestem pewna, że mi się spodobają :)

    Weronika z lubieduzoczytac.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Po Twojej recenzji jestem w pełni przekonana, że jej nie przeczytam. Kto by chciał zagłębiać się w losy płytkich bohaterów? Co do przeżywania żałoby w książkach, to trudno trafić na taką, która by to w pełni obrazowała. Zdarzają się takie, w których postać w ogóle to nie obchodzi, choć byli najlepszymi przyjaciółmi, czy rodziną, ale też takie jak ta, w których tej żałoby jest za dużo. Trudno trafić w ten złoty środek.
    Ściskam i pozdrawiam
    A.C.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak zobaczyłam tytuł to mnie zaciekawiła książka. Jednak po przeczytaniu opinii, recenzji i opisu to zniechęciłam się. Książki, które mają dużo niepotrzebnych opisów szybko mi się nudzą i mam po prostu ochotę rzucić nią o ścianę, i do niej nie wracać. Więc raczej jej nie przeczytam :)
    Pozdrawiam
    www.biblioteczkapati.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. O, a mi się książka bardzo podobała, a zwłaszcza zauroczyło mnie właśnie to, co Ciebie irytowało: te wszystkie opisy, przemyślenia i ozdobniki, tak inne od wszystkich młodzieżówek pisanych do bólu prostym językiem ;) Ale ile czytelników tyle gustów!

    OdpowiedzUsuń