Eadlyn Schreave to osiemnastoletnia następczyni tronu Illéi. Uczona od najmłodszych lat królewskiej etykiety, kilkunastu języków i praw, które będzie musiała kultywować w odradzającym się państwie, jest świadoma, że nie minie kilka lat, kiedy przejmie po swym ojcu koronę - urząd, do którego całkowicie jej się nie spieszy, urząd, którego przejęcie naprawa młodą księżniczkę przerażeniem. Lecz kiedy w kraju wybuchną zamieszki, a jedynym rozwiązaniem będzie zorganizowanie na nowo Eliminacji, a jej plany na przyszłe życie ulegną całkowitej destrukcji. Czy zakończy je z obrączką na palcu, czy... posunie się do bardziej radykalnych środków?
Illéa to kraina, do której zawsze chce się wracać. Znowu chce się spacerować wąskimi ścieżkami pałacowego ogrodu, uczestniczyć w ważnych uroczystościach i balach, przechadzać obsypanymi złotem i klejnotami korytarzami... znowu chce się czuć tę niesamowitą atmosferę, która pozwoli nam się na chwilkę zamienić w wysoko postawionych członków rodziny królewskiej, mających przed sobą tysiące możliwości i dróg. Kiera Cass, po hucznym zakończeniu trylogii Rywalek, dała nam możliwość powrotu w świat Eliminacji, jednocześnie pozwalając niejako zajrzeć za ich kulisy; śledzić przebieg z perspektywy będącej obiektem zainteresowania księżniczki. Jak wypadła próba pokazania nam, jak wybór następcy tronu wyglądał z innej strony? Fantastycznie. Niesamowicie. Inaczej. A z pewnością zapierająco dech w piersiach.
W tej recenzji nie zamierzałam już powtarzać, jak bardzo kocham historię stworzoną przez Kierę Cass. Nie zamierzałam już rozpływać się nad bohaterami, opisywać niesamowite intrygi, zaplątywać Was powoli w sieć podstępów i niedopowiedzeń, którą autorka podstawia nam pod nogi tak gwałtownie, że natychmiast się w niej zatracamy... ani przez chwilkę nie sądziłam, że po tak cudownej trylogii Cass stać na coś więcej, coś co mnie totalnie zaskoczy i wbije w fotel. Nie spodziewałam się, że Następczyni okaże się jeszcze bardziej emocjonalna i interesująca niż Rywalki - ale to nie było największe zaskoczenie, jakiego doświadczyłam. Bo mimo że od skończenia lektury minęły już więcej niż dwa tygodnie, nadal żyję tą historią i wiem, że dużo czasu minie, zanim zdążę ją zapomnieć i zakochać się tak samo w jakichkolwiek bohaterach, jak w Americe, Maxonie i Eadlyn.
Miałam spore obawy, zanim na dobre wkręciłam się w akcję - że ta książka pisana była jedynie dla sławy i pieniędzy, na siłę; że Eliminacje z innej perspektywy zbytnio będą przypominać przygody Maxona; że wkradnie się jakiś denny wątek, który zepsuje całe moje dobre wyobrażenie o twórczości Cass. Jednakże czułam się zupełnie inaczej, choć wkraczałam w mury tego samego pałacu, w którym niedawno przeżywałam tak silne emocje. Autorka doskonale pokazała, że zmiana władcy państwa zmieniła nie tylko prawa rządzące krajem, ale też atmosferę, która unosiła się wokół członków rodziny królewskiej. Po raz pierwszy dowiadujemy się, jak Eliminacje wyglądają po drugiej stronie, jak Eadlyn postrzegała je na samym początku i czy jej nastawienie do kandydatów zmieniło się z biegiem czasu, kiedy przeżyła więcej lub mniej przyjemne doświadczenia z każdym z nich. Dopiero w tej części dokładnie poznajemy powody, dla których sam wybór wybranka dla księżniczki jest tylko komercyjnym posunięciem, zupełnie inaczej postrzeganym, kiedy wszelkie niby to romantyczne zabiegi ze strony rodziny królewskiej okazują się tylko sztucznymi uśmiechami słanymi w stronę kamery.
Jednym z najsłabszych punktów Następczyni według czytanych przeze mnie recenzji byli bohaterowie, a mianowicie niesamowicie denerwująca Eadlyn. Nie wiem, czym to było spowodowane, ale zamiast znienawidzić, bardzo ją polubiłam, a egoistyczne posunięcia starałam sobie tłumaczyć - czy jeżeli bylibyście wychowywani wśród bogactwa i sławy, pozostalibyście otwarci na problemy i sprawy innych? Z biegiem czasu, kiedy Eadlyn zaczęła bardziej przypominać swoją matkę, przygotowując się do roli królowej, nawet się z nią utożsamiłam - autorka doskonale pokazała, że księżniczka oprócz ściśle publicznego życia posiada również swoje własne, w którym odsłania zupełnie inną, bardziej przyjazną twarz.
Polecam wszystkim, którzy zakochali się w historii Ameriki. Mogę Was zapewnić, że pokochacie Eadlyn tak samo, spoglądając na świat z jej perspektywy i niejeden raz zapłaczecie, że kolejna część ujrzy światło dzienne dopiero w maju.
Czytałam dwie pierwsze części, ale nie zachwyciły mnie szczególnie dlatego nie jestem ciekawa kontynuacji, ale fajnie, że na Ciebie tak wpłynęła ta książka :)
OdpowiedzUsuńNo tak, tyle to już razy o tej serii słyszałam, ale ani nie miałam jeszcze okazji po nią sięgnąć, ani też - ochoty. Bo obawiam się, że to nie jest historia dla mnie...
OdpowiedzUsuńmedycy nie gęsi, też książki czytają!
Mimo że Eadlyn zaczęła się zmieniać pod koniec książki, nie polubiłam jej. Według mnie ta książka była dobra, lecz w porównaniu z innymi częściami wypada słabo. Jednak czekam na ostatnią część z niecierpliwością i mam nadzieję, że Kiera Cass po raz kolejny nas zaskoczy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, maleficent.
Miałam kiedyś wielkie parcie na przeczytanie tej serii, ale się nie złożyło ;) Teraz z kolei nie mam już specjalnie ochoty na takie historie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dominika z www.maialis.pl
Chociaż uwielbiam Rywalki to jakoś nie miałam ochoty na Następczynię, ale teraz po Twojej recenzji myślę, że mogłabym się przełamać i spróbować :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.con
Mnie "Następczyni" nie porwała jakoś szczególnie, była miłym czytadłem.
OdpowiedzUsuńNigdy nie przeczytam tej książki, bo mam o niej strasznie negatywną opinię. Jak o każdej książce poza pierwszą trójką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
ksiazki-mitchelii.blogspot.com
Jakoś nie ciągnie mnie do tej serii. Chyba robie się na to za stara. :D
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolałam Eadlyn od Americi. Kiedy mam porównanie, to jak dla mnie córka jest o wiele bardziej intersującą postacią od matki.
OdpowiedzUsuńMuszę wrócić do tej serii i przeczytać Nastepczynie :)
OdpowiedzUsuńWolałam części o Americe, ale może potem Eadlyn i mi przypadnie do gustu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :*
http://fan-of-books.blogspot.com/
Też nie mogłam nie lubić Eadlyn i uznać ją za rozkapryszoną czy egoistyczną. Wydawała mi się na to zbyt zagubiona, za dużo od niej wymagano i to uznałam za powód jej zachowania. Podobała mi się "Następczyni", choć wcześniej nie zamierzałam jej czytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czytałam 3 tomy, a "Następczyni" na razie czeka. Przeczytałam kilka stron i czuję, że będzie równie niesamowita jak poprzednie części :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
bookowe-love.blogspot.com
Mam nadzieję, że kiedyś zobaczę ją na mojej półce. Prezentowałaby się tak przepięknie <3 I interesuje mnie odwrócony pomysł! Nie mogę się doczekać kiedy książka wpadnie w moje łapki! :)
OdpowiedzUsuńile razy to ja natrafiłam w księgarni na serię "Rywalki" i stwierdziłam, że jeszcze nie czas. Chyba zacznę przyspieszać ten czas, bo książki wydają się niesamowite:)
OdpowiedzUsuńNominuję Cię do LBA!
http://zapiskizgredka.blogspot.com/2016/02/lba.html
Nie czytałam żadnej części, ale ta wydaje się idealna dla mnie :) Pozdrawiam Pośredniczka z posredniczkaa.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCiągle słyszę o tej serii i niestety nadal jest mi z nią nie po drodze. Na pewno nie kupię swojego egzemplarza, ale może dorwę w bibliotece i sama się wtedy przekonam co myśleć o tej historii. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Geek of books&tvseries&films
Mnie również ta książka się podobała :). Z tą różnicą, że Eadlyn niesamowicie mnie irytowała. Być może masz rację, i ma na to wpływ to, jak została wychowana- ale uważam, że sporo zależało też od jej charakteru :). Na szczęście w drugiej połowie książki ta bohaterka nieco się zmieniła i wtedy zaczęłam pałać do niej trochę cieplejszymi uczuciami :D Kto wie, może w kolejnej części nawet zdołam ją polubić tak jak Amerikę? Wszystko jest możliwe :) /Klaudia
OdpowiedzUsuńO matko, do tej pory widywałam same negatywne recenzje "Następczyni", twoja jest chyba pierwszą pozytywną i mam teraz mętlik w głowie ;) Ja mam za sobą na razie pierwszą i drugą część, wciąż nie dobrałam się do "Jedynej", która na pewno mnie zachwyci, ale właśnie nie jestem pewna, czy chcę sięgnąć po "Następczynię". Bardzo nie lubię takiej zmiany narracji i obawiam się nieco, że autorka wpadnie w błędne koło i będzie powtarzała sytuacje z poprzednich eliminacji. A teraz ty tak się zachwycasz i mówisz, że jest nawet bardziej emocjonalnie. Ale zagwozdka ;)
OdpowiedzUsuńBooks by Geek Girl
A ja nadal nie zabrałam się za pierwszą część xD
OdpowiedzUsuńTrzeba to nadrobić, bo w końcu pozostanę jedyną osobą na świecie, która nie zna "Rywalek".
Wybacz, ale twoją recenzję przeczytałam pobieżnie - głównie dlatego, żeby nie niszczyć sobie pierwszego wrażenia ani zaskoczeń, które zapewne mnie będą nawiedzały gdzieś na kartach "Rywalek" :)
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie na recenzję "Leku na śmierć" Jamesa Dashera,
Isabelle West
Z książkami przy kawie
O wiele lepiej by było gdyby autorka pozostawiła tą serię trylogią. Zdecydowanie czwarty tom wydawał mi się zbędny, a Eadlyn wręcz mdłą i wredną postacią :/ Zdecydowanie u mnie na liście króluje ,,Jedyna'' Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńMnie również Następczyni bardzo się podobała ^_^ Eadlyn została świetnie wykreowana, ale jednak jej nie lubię :D Za to mam słabość do Kile'a, polubiłam go od pierwszej sceny, w której się pojawił ;)
OdpowiedzUsuń