Starożytnym Egiptem zaczęłam interesować się już we wczesnych latach podstawówki, kiedy w ramach jednego z tematów omawialiśmy na lekcji historię tego kraju. Mitologia Egiptu jednak nigdy nie ciągnęła mnie do siebie tak bardzo, jak grecka, więc prędzej czy później zostawiłam ją na rzecz bogów olimpijskich, którzy wydawali mi się ciekawsi. Jednak teraz, gdy ujrzałam w mojej blibliotece książkę Ricka Riordana dotyczącą Egiptu, postanowiłam niezwłocznie po nią sięgnąć.
Biorąc "Czerwoną piramidę" do ręki, miałam choć nikłą nadzieję, że książka ta choć w połowie dorówna "Złodziejowi pioruna". Znając dość dobrze styl autora, wiedziałam, że podoła swojemu zadaniu i że przy czytaniu tej pozycji nie raz, nie dwa uśmiechnę się szeroko i zastanowię, skąd pan Riordan bierze takie niesamowite poczucie humoru.
Z pewnością książka skierowana jest przede wszystkim do młodszych czytelników, co odczułam nawet ja - naprawdę młoda recenzentka. Niedorzeczność niektórych sytuacji, nieco przewidywalne wątki odbiegają nieco od standardów pozycji typowo dla młodzieży. Dla mnie jednak ta odmiana była bardzo miła, nie czułam się przytłoczona nawałnicą książek o jednej i tej samej tematyce, bo cóż powiedzieć, w tym czasie pozycje młodzieżowe w 96% wydawane są na tę samą modłę.
Książka sama w sobie jest bardzo, bardzo interesująca. Zawiera wszystko, co powinna mieć w sobie przeciętna lektura, a nawet jeszcze więcej i nasze emocje potrafią zmieniać się w przeciągu dosłownie sekund. Opowieść jest napisana z dwóch różnych punktów widzenia - Cartera i jego siostry Sadie. Aż ciężko uwierzyć, ale choć autor ten sam, to dało się zauważyć zmiany w stylu pisania pomiędzy rozdziałami dziewczynki a rozdziałami poświęconymi Carterowi.
Wielkie brawa dla autora za ogólny zarys (i wykonanie!) fabuły. Z początku bałam się, że książka ta za bardzo będzie przypominać Percy'ego Jacksona, ale nie, jeśli boicie się powtarzalności, zapewniam, że tak nie jest. Pomysł na zapisanie wszystkiego w postaci 'nagrań' naprawdę wspaniale wygląda i nie spotkałam się nigdy z czymś takim.
Jeśli chodzi o postacie, nie wiem dlaczego, ale jakoś trudno było mi zżyć się z nimi. Cartera nie wyobrażałam sobie w ogóle jako ciemnoskórego, ba, dla mnie był to po prostu opalony, wysoki chłopak z ciemnymi włosami. Sadie - bardzo do niego podobna, tyle że blada, jasnowłosa dziewczyna. A Ale kończąc rozważania na ten temat, są bardzo dobrze wykreowani.
Jednym słowem, jest to bardzo pozytywna, pełna zwrotów akcji książka, która niesamowicie wciąga już po pierwszym rozdziale. Jak wspominałam, niektóre sytuacje są wręcz niedorzeczne, ale dam Wam pewną radę: spróbujcie się po prostu dobrze bawić, przy okazji poznając mitologię egipską. Nie oceniajcie tej książki jakby to miała być kolejna Niezgodna czy Igrzyska Śmierci, po prostu kochajcie ją taką, jaka jest.
PS Jeśli kiedykolwiek będziecie musieli wymyślić kod do szafki, pamiętajcie: 13/32/33. Tylko wtedy Wasze rzeczy naprawdę będą bezpieczne... albo pożarte przez Leroya!
Tytuł: Czerwona piramidaPS Jeśli kiedykolwiek będziecie musieli wymyślić kod do szafki, pamiętajcie: 13/32/33. Tylko wtedy Wasze rzeczy naprawdę będą bezpieczne... albo pożarte przez Leroya!
Tytuł oryginalny: The Red Pyramid
Autor: Rick Riordan
Ilość stron: 544
Wydawnictwo: Galeria Książki
Wydanie polskie: 2011
Wydanie oryginalne: 2011
Ocena: 8/10
Zdjęcie pochodzi ze strony www.matras.pl.
Nie znam książki, ale może kiedyś przeczytam :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto :)
UsuńPozdrawiam.
W tamtym roku czytałam "Czerwoną piramidę". Nie wiem czemu, ale jakoś nie mogłam przez nią przebrnąć pomimo tego iż mi się podobała. Teraz sobie o niej przypomniałam i chyba sięgnę po drugi tom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;)
Ja też czym prędzej muszę sięgnąć po drugi tom :)
UsuńPozdrawiam!
Riodana uwielbiam za Percego, ale Kroniki Kane'a wciąż przede mną...może w przyszłym roku :)
OdpowiedzUsuńA mi Percy nie przypadł do gustu, choć świat przedstawiony ubóstwiam... A "Kroniki Rodu Kane" są wspaniałe! Nie mogę doczekać się kolejnej serii autora :)
UsuńOstatni tekst najlepszy: "Jeśli kiedykolwiek będziecie musieli wymyślić kod do szafki, pamiętajcie: 13/32/33. Tylko wtedy Wasze rzeczy naprawdę będą bezpieczne... albo pożarte przez Leroya!"
OdpowiedzUsuńAle Leroy chyba został później wyciągnięty z tej szafki, prawda? Bo byłoby to troszkę dziwne, gdyby nadal siedział w takiej mentalnej pułapce XD
Po co mieliby go wypuszczać... żeby znowu siał spustoszenie? Chociaż ja bym go tam uwolniła, przynajmniej by się coś ciekawego działo :D
UsuńNie wydaje mi się, żeby to wpasowywało się w moje klimaty, ale postanowiłam spróbować.
OdpowiedzUsuńPozycja na razie siedzi grzecznie na mojej półce i nie wiem kiedy się za nią zabiorę.
Pozdrawiam.
krainamoliksiazkowych.blogspot.com