Kiedy pewnego dnia wkroczyłam w zakurzone półki biblioteki w poszukiwaniu czegoś lekkiego do poczytania, moją uwagę przykuła błyszcząca okładka jednej z nowszych, nieobłożonych matową folią książek. "Ostatni smokobójca", tak głosił tytuł, a ja, niczego nieświadoma, uznałam, że jest to kolejna bezsensowna, przewidywalna bajka dla dzieci, za którymi nie przepadam. Dopiero pozytywna recenzja jednej z booktuberek skłoniła mnie do ponownego odwiedzenia biblioteki i... tak, w końcu miałam w rękach powieść Jaspera Fforde, o której nie za bardzo wiedziałam, co mam myśleć.
Z twórczością tego autora nigdy wcześniej się nie spotkałam, ale jego warsztat pisarski bardzo przypadł mi do gustu. Zaczynając lekturę tej książki, nie spodziewałam się niczego, co wcisnęłoby mnie w fotel od pierwszej kartki, wręcz przeciwnie, przeciętnego czytadła na poziomie zadowalającej lektury. Na szczęście, nie miałam racji.
Książka należy do średniej grubości pozycji, co jest chyba największym mankamentem tej powieści. Pan Fforde potrafi idealnie budować napięcie, które rośnie wraz z przewracaniem kartek tej książki, także po kilku stronach niesamowicie wczuwamy się w akcję, chcąc wiedzieć, co będzie dalej. Wartki wątek fabularny jest zrównoważony w stosunku do opisów, więc żadne z nich nie zanudza, ale dokładnie wyjaśnia sytuację, w jakiej znaleźli się bohaterowie. Poza tym autor używa prostego słownictwa, jednak kunsztownie użytego, nie sprawia to wrażenia, jakby styl ten był infantylny. Wykreowany świat wpasowuje się w moje ulubione klimaty do bólu humorystycznego, niemal współczesnego świata, w którym główną rolę gra magia. Postacie, które go zapełniają, są zróżnicowane, każda jest zupełnie inna: można znaleźć tam zwariowanego maga, bystrego chłopca czy surową matronę.
Pomysł na książkę bardzo mi się spodobał, jest on według mnie nie tylko interesujący, ale uczący wartości, które w życiu człowieka są najważniejsze: lojalności, prawdziwej przyjaźni i umiejętności oddzielania dobra i zła. Jennifer Strange jest znajdą, która musi pracować w Kazam od dwunastego do osiemnastego roku życia. Mimo, że ta praca niezbyt jej odpowiada, pozostaje jej lojalna, tak samo jak wszystkim współpracownikom. Stara się zawsze pomagać swoim przyjaciołom, a także rozwiązywać ich problemy. Nie jest kolejną, idealną bohaterką, jakich we współczesnych powieściach mamy na pęczki.
Dla mnie jednak szczególną wartość miał Kwarkostwór, pupil Jennifer. Gdybym mogła urzeczywistnić jedną postać z książek fantastycznych, byłby to właśnie on, tak naprawdę nie wiem, dlaczego. Zawsze był w stanie uratować swoją panią przed niebezpieczeństwem, choćby nie wiem co.
Proszę państwa, "Ostatni smokobójca" był pierwszą książką, przy której popłynęły łzy i pierwszą, po której mam ogromny zastój książkowy. Po śmierci jednego z lubianych przeze mnie bohaterów, a nawet wtedy, gdy dotarłam do ostatniego zdania tej powieści, moje serce roztrzaskiwało się na milion kawałeczków. Aż trudno uwierzyć, że to jest tylko powieść dla dzieci. Musicie to przeczytać.
Tytuł oryginalny: The Last Dragonslayer
Autor: Jasper Fforde
Ilość stron: 320
Wydawnictwo: SQN
Wydanie polskie: 2013
Wydanie oryginalne: 2012
Ocena: 10/10
Zdjęcie pochodzi ze strony www.empik.com.
Bardzo zachęcająca recenzja i już wpisuję książkę na mój TBR :D
OdpowiedzUsuńMówi się, że "początki są trudne", ale nie powiedziałabym tak o Twoim blogu i Twojej recenzji. Jest na prawdę dobra i będę zaglądać tu częściej :D
Dziękuję za bardzo miły komentarz, te słowa wiele dla mnie znaczą i bardzo motywują do pisania ^^
UsuńTa książka należy do moich ulubionych, więc recenzję pisało mi się bardzo, bardzo przyjemnie i lekko. Serdecznie polecam, warto ją przeczytać!
Pozdrawiam ciepło :)