czwartek, 24 września 2015

"Mercy. Miłosierna" - Rebecca Lim

źródło: www.empik.com
Tytuł: Mercy. Miłosierna
Tytuł oryginalny: Mercy
Autor: Rebecca Lim
Ilość stron: 237
Wydawnictwo: YA!
Wydanie polskie: 2015
Wydanie oryginalne: 2010
Ocena: 4/10

Mercy, jak zazwyczaj to bywa, budzi się w autobusie w obcej skórze, nie pamiętając nikogo ani niczego. Carmen, w której umysł tymczasowo się wkradła, jest solistką, wybierającą się na szkolną wycieczkę do małego miasteczka Paradise. 
Dziewczyna ma jednak poważną tajemnicę - jest aniołem, który od czasu do czasu przenosi się z jednego człowieka do drugiego, aniołem próbującym naprawić coś zaistniałego w niebiańskim świecie. 
Ale kiedy pozna Ryana i tajemnicze historie, jakimi ostatnio żyje Paradise, czy coś się zmieni?

     Przyznam się szczerze, że do tej powieści od samego początku nie miałam za dużych wymagań, nawet wtedy, kiedy zobaczyłam ją w zapowiedziach na ten rok i zainteresował mnie dosyć oryginalny opis, jakim obdarzyło "Mercy..." wydawnictwo Foksal. Cóż, w końcu kogo uwagi nie przyciągnęłaby wzmianka o aniele przemieszczającym się przypadkowo z ciała na ciało, z duszy na duszę... dodajmy jeszcze do tego tajemniczego, osiemnastoletniego Ryana i intrygujące historie, z jakimi nasza anielica musi zmierzyć się w Paradise, a wyjdzie mieszanka wybuchowa, materiał na naprawdę dobrego bestsellera polskiego rynku. Jeśli dobrze mi się wydaje, książka pani Lim nigdy nie wzbudziła jakichś głębszych uczuć ani gorączkowego wyczekiwania na jej premierę, nieustannego fangirlu na jej temat ani niczego, co sprawiłoby, że zainteresowałabym się nią bardziej niż przeciętną premierą na dany miesiąc. Lecz kiedy zobaczyłam powieść Rebecki na bibliotecznej półce, nie wahałam się nawet przez chwilę. Niestety, to był chyba mój największy błąd. 
    Zacznijmy może od największego 'atutu' tej powieści, który zresztą i tak ledwo dosięga do pięt standardowym pozycjom, czyli stylu pisania autorki. Mimo, że nie wciągnął mnie ani na chwilę i nie mogę nawet w najmniejszym stopniu rozpisać się o czarowności słowa używanego przez Lim, to z drugiej strony, patrząc przez pryzmat całej powieści wypada on chyba najlepiej. Z początku był dla mnie kompletnie neutralny - lecz niestety po stu stronach zdążyłam się straszliwie wynudzić i z każdym zdaniem coraz bardziej wyczekiwałam jakiegokolwiek zwrotu akcji, którego niestety się nie doczekałam. 
   Pomysł, jaki autorka miała na fabułę jest naprawdę, naprawdę dobry, niestety strasznie zmarnowany i myśląc o tym, jak dobra mogłaby być książka przy trochę większym wkładzie w nią, po prostu kraja mi się serce. Anioły, tajemnice, zniknięcia i w dodatku cała ta historia o zesłaniu Mercy na ziemię... na samą myśl o takim obrocie spraw czuję przyjemne motylki w brzuchu i rosnące podekscytowanie kolejną powieścią fantastyczną w moim stylu. Jednak jego wykonanie pozostawia naprawdę wiele do życzenia - powieść wydawała mi się strasznie schematyczna, a praktycznie każde wydarzenie byłam w stanie przewidzieć i nawet dopowiedzieć sobie końcówkę bez czytania ostatnich, 'pełnych' wyjaśnień kartek. W ciągu dwustu stron lektury kompletnie nic nie zdołało mnie zaskoczyć nawet w najmniejszym stopniu, a to już znaczy, że jest z nią naprawdę źle.
   Postacie, jakie wykreowała autorka... nie, wykreowała to chyba najgorsze słowo, jakie mogłabym użyć do tego celu: Lim po prostu 'wycięła' z papieru wyidealizowanych bohaterów i starała się ich ożywić mechaniczną piłą, w dodatku bez żadnego skutku. Niestety, ich puste, nieuzasadnione i przewidywalne zachowanie doprowadzało mnie do stanu białej gorączki, a nie da się zliczyć momentów, w których po prostu powtarzałam do siebie słowa pociechy, że niczym nie wpłynę na ich głupotę, a wrzeszczenie do pliku karteczek nic nie wskóra. Mercy, główna bohaterka, była... koszmarna. Niby wystraszona, bezbronna i niewinna dziewczyneczka już po kilkunastu stronach zamienia się w superodważną supergirl o supermocach potrafiących pokonać wszystkich, którzy staną jej na drodze do odkrycia prawdy. Tak samo Ryan, innymi słowami postać, jakich wiele jest, wiele było i wiele przybędzie, schematyczny do bólu... szkoda gadać.
   Podsumowując, chyba nie mam więcej do powiedzenia na temat antydzieła Lim. Mimo, że próbowałam wykrzesać z jej lektury przynajmniej jedno pozytywne uczucie, które bym mogła teraz przytoczyć, niestety nie udało mi się. Cóż, takie życie. Nie polecam.

27 komentarzy:

  1. Też czytałam tą książkę, ale nie za bardzo mnie zainteresowała. Mam podobną opinie do ciebie :) Lubię czytać takie historie o aniołach czy życiu w zaświatach ("Nostalgia anioła"; "Po tamtej stronie ciebie i mnie" ), ale ta mnie zawiodła.
    zaczytanabella

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, opis brzmi naprawdę, naprawdę intrygująco. Niby schematyczny, ale co z tego. W dzisiejszych czasach trudno o oryginalność. Cóż więcej mogę powiedzieć, szkoda. Też ostatnio czytałam książkę, która miała fantastyczny opis, ale brakowało jej "tego czegoś". Taki niewykorzystany potencjał - coś okropnego. :(
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że szybko zatuszujesz niedosyt po tym tytule jakąś wspaniałą pozycją! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że się zawiodłaś na tej powieści. Na pewno nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli wychodzi na to, że dobrze, że się na nią jednak nie skusiłam :)
    Pozdrawiam serdecznie ;*
    http://ravenstarkbooks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka wydaje się być ciekawa. Jednak na to miejsce znajdę inną ciekawszą książkę.
    Pozdrawiam.
    Między Stronami

    OdpowiedzUsuń
  6. Już po zobaczeniu okładki i przeczytaniu opisu przeczuwałam, że ta powieść może być słaba. Najwyraźniej się nie pomyliłam. Raczej nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  7. W sumie chcę ją przeczytać i wezmę pod uwagę to co napisałaś, jeszcze bardziej obniżę swoje wymagania, bo chyba mnie więcej wiem, czego oczekiwać, ale i tak przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Eh tematyka aniołów już mi się przyjadla, ostatnio szukam orginalnych tematów :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie przepadam za tematyką aniołów w książkach. Opis równie mnie nie zaintrygował, a skoro wykonanie jeszcze gorsze.. Eh! Nienawidzę zmarnowanego potencjału oraz charakterów wyciętych jak z szablonu.. Raczej nie sięgnę ponieważ za bardzo bym się wkurzała podczas czytania :P
    Pozdrawiam serdecznie :*
    my-life-in-bookland.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. O kurczę, ale się przejechałaś po tej książce...
    Kiedy czytałam opis myślałam - genialne. Czemu tylko 4/10, ale po przeczytaniu dalszej recenzji zrozumiałam, że to i tak dużo. Czemu autorzy marnują dobre pomysły.
    Czemu nie sprzedają ich na czarnym rynku tym, którzy umieliby je wykorzystać.
    Wyidealizowanych bohaterów nie cierpię, dlatego za książkę podziękuję.

    Pozdrawiam
    blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze wiedzieć, której powieści raczej unikać (chociaż zwykle bazuję na swoich odczuciach, a nie na cudzych). Sam opis mnie nie zachęcił, więc raczej (na pewno) odpuszczę sobie tę książkę :)

    zaczarowana-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Papierowe postacie? :O To najgorsze co można zrobić książce. Pomysł na fabułę na prawdę mnie zainteresował, ale skoro piszesz, że nie został wykorzystany to raczej podziękuję.
    Dziękuję za ostrzeżenie; omijam z daleka! ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie słyszałam o tej książce, ale w sumie się nie dziwię. Skoro powieść taka jest słaba, to i ochoty o niej mówić nikt raczej nie ma. ;) Nie przeczytam. Poświęcę czas na wiele innych, lepszych lektur.
    Bo kocham czytać!

    OdpowiedzUsuń
  14. Czyli taki "Jeden dzień" czy jak to tam było Davida Levithana w wersji anielskiej? Huh...
    Kurde, dlaczego bohaterki zawsze muszą być takie szaromyszkowe i durne -.-'? Eh, nie ma nic gorszego niż zmarnowany potencjał :C.
    A nie, zaraz, jest coś gorszego - schematyczna i przewidywalna fabuła. To taki masochistyczny, acz niekontrolowany spoiler. Nikt nie lubi spoilerów ;-;.
    Chlip, chlip, a okładka taka ładna :<.
    City of Dreaming Books

    OdpowiedzUsuń
  15. Pierwszy raz słyszę o tej książce, więc raczej nie planuję się z nią zapoznawać.

    OdpowiedzUsuń
  16. Już po samym opisie stwierdziłam, że to nie książka dla mnie i nie powinnam po nią sięgać, a twoja opinia tylko mnie w tym utwierdziła.
    Świetna recenzja, zostaję na dłużej. ^^

    OdpowiedzUsuń
  17. Faktycznie pomysł był, ale co z tego, skoro autorka zrobiła z całej historii jeden wielki schemat, a jej papierowych bohaterów nie da się ożywić nawet piłą mechaniczną xd Swoją drogą- świetny tekst! :D
    Na pewno nie sięgnę po tę pozycję.
    Pozdrawiam!
    NiczymSzeherezada.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Gdzieś mi kompletnie umknął ten tytuł... Szkoda, że się zawiodłaś..

    OdpowiedzUsuń
  19. mnie się podobała, ale to może dlatego że nie mam zbyt wielu doświadczeń z książkami o aniołach, a jeśli już jakieś były to Mercy okazała się od nich lepsza

    OdpowiedzUsuń
  20. Kurde, a już miałam kupować. ;')
    Po tej recenzji raczej trochę oddalę ją w terminie, bo jezu, nie mam zamiaru się tak wymęczać przez przewidywalną i nudną książkę, kiedy tyyle innych na mnie czeka ;)
    Szkoda, że się zawiodłaś, i na serio totalnie wiem, że nie znoszę już Mercy, bo nie znoszę szarych myszek:)
    Bello Swan, co żeś narobiła?!
    No nieważne ;)
    Pomimo tego, że z fabuły naprawdę można zrobić coś ciekawego, wątpię, że w najbliższym czasie sięgnę po to 'dzieło'.
    A ja tak lubię anioły! :(
    I okładka *w*
    No nieważne:)
    U mnie nowa recenzja, jak widzisz jeszcze żyję, może mnie jeszcze pamiętasz? Ja pamiętam cały czas, bo #TeamPeetowców się nie zapomina! ;*
    Ściskam,
    wyspa-ksiazek1.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Po przeczytaniu opisu moim pierwszym skojarzeniem było "Każdego dnia" Davida Levithana z tym, że z wątkiem aniołów...
    Nie wiem, czy jest ono dobre, ale po Twojej recenzji chyba się nie przekonam i nie sięgnę po tę powieść.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ponownie spotykam się z sytuacją, gdzie okladka jest wręcz prześliczna, ale wcale nie mam ochoty na fabułę ...

    OdpowiedzUsuń
  23. Skoro nie polecasz, to po nią nie sięgnę ;) Póki co mam co czytać, więc po co doprowadzać do swojej destrukcji? ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  24. O tej książce nie słyszałam, i skoro uważasz, że nie była szczególnie dobra, to raczej się nią nie zainteresuję ;)

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  25. Nigdy wcześniej nic nie słyszałam o tej książce, ale po twojej negatywnej recenzji raczej sobie ją odpuszczę. Czytałam już niejedną nudną książkę i jak na razie na tego typu "wrażenia" nie mam ochoty :D Pozdrawiam /Claudie

    OdpowiedzUsuń
  26. No nieźle... Ta pozycja jest gdzieś na mojej liście Chcę przeczytać, ale nie jest must have. :P Lubię motyw anioła w literaturze... Ale myślę, że kiedyś i tak przeczytam tę książkę, będę jednak miała na uwadze, żeby nie nastawiać się na coś mistrzowskiego. :P Tylko ci bohaterowie... pewnie mnie też działaliby na nerwy. :P

    OdpowiedzUsuń
  27. Pierwszy raz usłyszałam o tej książce... Chyba już wiem dlaczego...
    Zapraszam: http://czytam-pisze-recenzuje-polecam.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń