Z ogromną niecierpliwością czekałam na chwilę, w której będzie mi dane poznać dalsze losy jednej z wybranek księcia, lady Ameriki - tęskniłam za pałacem, przepychem, drogimi sukienkami, biżuterią i rodziną królewską, za bajkową atmosferą, która otulała mnie niczym ciepły koc już po przeczytaniu kilkunastu stron. Tak naprawdę nawet nie przeszło mi przez myśl, że drugi tom może okazać się gorszy czy mniej dopracowany niż początek historii: mimo tylu negatywnych recenzji nadal twierdziłam, że nic nie zepsuje mi tego niesamowitego klimatu i delikatnej aury rywalizacji, którą niegdyś tak pokochałam. Jednak czy miałam rację? Czy znów uznam, że jest to książka bez wad, czy tym razem wytknę jej coś poważnego?
Wchodząc z powrotem w cukierkowo-baśniowe mury pałacu królewskiego rodziny Schreave, stwierdziłam, że dużo się w nim zmieniło od czasu, kiedy go opuściłam. Zniknęła rodzinna, bajkowa atmosfera, którą tak pokochałam w poprzednim tomie, zniknęły delikatne intrygi, zanikły niesamowite niespodzianki, serwowane nam przez Kierę Cass w Rywalkach praktycznie co drugą stronę. Właśnie chyba to jest największym błędem powieści - autorka zamiast skupić się na kreowaniu aury tajemniczości i narastającego niepokoju, a nawet paniki rosnącej pomiędzy uczestniczkami, poświęciła bite kilkanaście rozdziałów powieści na zmieniające się jak w kalejdoskopie rozszalałe emocje panny Singer. Chyba nie ma niczego, co w książkach nienawidziłabym bardziej, niż niezdecydowanie głównych bohaterów - a tutaj dostałam solidną porcję głupiutkiej, dziewczęcej postaci, która dosłownie w kilka stron straciła wszystkie atuty, które tak wychwalałam przy okazji pierwszego tomu.
Po dłuższym zastanowieniu można dojść do wniosku, że główny wątek fabularny wcale nie należy do najgorszych - składny, prosty, a jednocześnie pełny zagadek i niepokoju, w pewnych momentach trzymający nas w napięciu, a w pewnych po prostu pozwalający nam odetchnąć po emocjonujących wydarzeniach. Tak naprawdę nie mam nic do zarzucenia opowieści przedstawionej przez panią Cass i uważam, że mimo początkowych zgrzytów, kiedy nie mogłam się w nią wciągnąć, jest ona dobrze i dokładnie wykreowana nawet dla doświadczonego w dystopiach czytelnika. Bardzo spodobało mi się, że autorka odstąpiła nieco od schematów, które mogły w Rywalkach troszeczkę razić - tutaj postawiła bardziej na oryginalność, kreując zdarzenia, o których nawet się nie śniło, że kiedykolwiek mogą zdarzyć się w murach idealnego zamku i dobrze wychowanych dam, będących w stanie zrobić wszystko, byle tylko zdobyć upragnioną koronę.
Jeżeli chodzi zaś o bohaterów - nie wiem, czy jest sens by się rozpisywać, ponieważ lepiej poznajemy tylko trzech: Amerikę, Maxona i nieszczęsnego Aspena, gwardzistę od siedmiu boleści i nieustannego prześladowcę głównej bohaterki, pojawiającego się w tym momencie, w którym był najmniej potrzebny. Jedną mam tylko nadzieję: że jego wątek zostanie zakończony tak szybko, jak się zaczął.
Czy polecam? Owszem, polecam, bo spędziłam przy niej parę przyjemnych godzin, a nawet mimo błędów mogę nadal zapisywać serię w gronie ulubionych. Mam nadzieję, że Jedyna zrekompensuje mi to wszystko, czego zabrakło przy drugim tomie.
Ocena - 7/10
Jejku, ja także nie znoszę takiego niezdecydowania głównych bohaterów w ksiązkach. Ogolnie to wiele słyszę o tej serii, swego czasu było pełno jej w blogosferze, ale jakoś nie czuje się zainteresowana, wydaje mi się że mi ta historia nie przypadłaby do gustu, mimo że oceniasz ją całkiem pozytywnie. ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam Elitę i też zauważyłam to, że autorka skupiła się bardziej na Americe i jej perypetiach. Jednak zakończenie mnie w pełni usatysfakcjonowało :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.com
Nie ciągnie mnie do tej serii, nie przepadam za tego typu książkami
OdpowiedzUsuńW"Elicie" dostrzegałam więcej wad, choćby w konstrukcji świata, niż w tomie pierwszym, ale i tak bardzo mi się podobała. Chyba dlatego, że jest to książka z tych, które czyta się dla przyjemności i na wiele elementów można przymknąć oko, bo człowiek i tak doskonale się bawi, zapomina o całym świecie... :)
OdpowiedzUsuń"Rywalki" czytałam dosyć dawno, ale bardzo mi się spodobały, chociaż pierwszy tom wydawał mi się lekko naciągany.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
moment-for-book.blogspot.com
Dla mnie również "Elita" wypadła gorzej od poprzedniej części, ale mimo to, odebrałam ją pozytywnie :) "Jedyną" mogę szczerze polecić, zwieńczenie trylogii po prostu mnie urzekło!
OdpowiedzUsuńhttp://booksbyshadow.blogspot.com/
Nie zapoznałam się jeszcze z tą serią ale cały czas mam ją na oku :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam całą tą serię. Przeczytałam ją jednym tchem. Wiem, że dla nie których ta część była najgorsza ze wszystkich, jednak dla mnie była całkiem fajna. :D
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Książkowy duet
Czytałam całą trylogię i jakoś mi do gustu nie przypadła, ale mi akurat najbardziej przypadłą do gustu "Elita". Całus ;*
OdpowiedzUsuńhttp://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/
Zapewniam, że "Jedyna" podnosi poprzeczkę i z pewnością rekompensuje wszelkie rozczarowania, jakie czytelnik doświadczył w trakcie dwóch pierwszych części. Tymbardziej, że widzę, iż jesteś do serii nastawiona pozytywnie. :) Och, nie trawisz Aspena tak mocno jak ja? Pomimo, że trafiały się irytujące kandydatki, żadna postać nie działała mi na nerwy lepiej niż właśnie on. :/ Generalnie uwielbiam całą serię za ten niesamowity klimat, który stworzyła autorka - i chociaż doskonale zdaję sobie sprawę, że nie jest to górnolotna dystopia, wzbudziła we mnie mieszaninę naprawdę sprzecznych emocji, a za to najbardziej kocham książki. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ♥
The-heartlines-books
Uważam "Elitę" za najgorszą część serii, ale i tak odebrałam ją pozytywnie :).
OdpowiedzUsuń3 tom serii jest według mnie najlepszy ♥. Zakończenie i ta cała fabuła 3 tomu :D Ahhhh... ♥
Pozdrawiam. ~ Julka ☺ ~
"Elita" to zdecydowanie moja ulubiona część cyklu - kiedy odrzucimy zachowanie Americi zostaje kilka całkiem dobrze nakreślonych wydarzeń, a autorce kilka razy udało się zaskoczyć mnie zwrotem akcji. :)
OdpowiedzUsuń"Elita" to zdecydowanie najgorszy tom. Miałam ochotę potrząsnąć Ami i zmusić ją do ogarnięcia się. Ale "Jedyna" była cudowna.
OdpowiedzUsuńGdy byłam już po przeczytaniu "Rywalek" i leżałam chora, a w domku była tylko trzecia część tej trylogii no to skusiłam się na nią ominąwszy drugą część. :D
OdpowiedzUsuńCzytałam "Rywalki" i w sumie całkiem mi się spodobały, były takie w moim stylu, ale jak na razie nie udało mi się dokończyć serii :)
OdpowiedzUsuńStrasznie lubię tą serię - czyta się ją szybko i przyjemnie, jest taka idealna na jeden wieczór ♥
OdpowiedzUsuńElita to najgorsza część... Te rozterki Ameriki... To naprawdę nie do zniesienia! :o Ale i tak bardzo lubię całą serię. <3
OdpowiedzUsuńWłaśnie też tak miałam - bardzo wciąga i czyta się przyjemnie, jednak wykreowanie bohaterów było słabym punktem całości. I tutaj mówię o Ami, ale również o Maxonie, który zakochany był tak, że i tak folgował sobie z innymi uczestniczkami. To było wszystko nieskładne i nielogiczne.
OdpowiedzUsuńMimo to - przyjemna lektura, na rozerwanie. mi najbardziej podobały się "Rywalki", ciekawa jestem czy "Jedyna" Ci się spodoba :)
nie ma i tak w planach ale, uh, mnie tak irytuja bohaterowie niezdecydowani.....
OdpowiedzUsuńPamiętam, że "Elitę" czytałam tuż po zakończeniu "Rywalek" i łagodnie mówiąc nie przypadła mi do gustu. Ami była tak irytująca, że parę razy książka prawie wyleciała przez okno. Zresztą przez drugi tom tej serii tak bardzo zraziłam się do twórczości Kiery Cass, że do tej pory nie ruszyłam "Jedynej" :(
OdpowiedzUsuńZ ogromną przyjemnością sięgnę po "Rywalki", dużo się mówi o tej serii. Bardzo ciekawi mnie ten królewski klimat, rywalizacja i intrygi oraz watek romantyczny :D Koniecznie muszę poprosić koleżankę o pożyczkę pierwszego tomu - jest taka kochana, że nigdy nie upomina się o książki i nie przeszkadza jej, gdy trzymam je trzy miesiące :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie zawiedziesz się na kolejnym tomie ^^
Kochana, zapraszam cię do mnie, ponieważ zaszły małe zmiany i jestem BAAARDZO ciekawa twojego zdania. A z jakiej to okazji? Bo to już roczek! ♥
Bądź tu teraz
Ta seria to takie czytadło. Ja po niej nie oczekiwałam niczego poza chwilą rozrywki i do tego się nadała :D
OdpowiedzUsuńJeszcze nie mam zamiaru sięgać po "Rywalki". Kiedyś na pewno, ale jeszcze nie teraz. Nie jestem na nie psychicznie gotowa i ostatnio mam zbyt duże oczekiwania, co do książek, a słysząc o lekkości tej serii, wyczuwam odrobinę zawodu.
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja :)
Pozdrawiam,
Isabelle West
Z książkami przy kawie