Zanim powstał DRESZCZ, zanim zbudowano Strefę, zanim Thomas znalazł się w Labiryncie, rozbłyski słoneczne wypaliły powierzchnię Ziemi, zabijając większość populacji globu.
Najgorsze dopiero nastąpi.
Mark i Trina byli tam, gdy to się stało. Przetrwali. Ale teraz wśród ocalałych szerzy się wirus. Wirus, który sprawia, że ludzie wpadają w morderczy szał.
Nie ma leku. Nie ma dokąd uciekać.
Są przekonani, że istnieje sposób, aby uratować tych, którzy ocaleli – jeśli uda im się przeżyć. Bo w tym nowym, spustoszonym świecie każde życie ma swoją cenę. A dla niektórych jesteś więcej wart martwy niż żywy.
opis i zdjęcie pochodzą ze strony wydawnictwa
Powody, dla których ta książka tak bardzo nie przypadła mi do gustu mogą być trzy. Albo nigdy świat przedstawiony przez Dashnera mi się nie podobał. Albo czytałam jego książki zbyt dawno, by cokolwiek pamiętać i pominęłam oczywiste nawiązania do pierwowzoru, które tutaj zawarł. Albo po prostu autor chciał wydać prequel na siłę, naciskany ze wszystkich stron rozgorączkowanymi prośbami wielbicieli serii, za to nie mając na niego określonego pomysłu. Być może wszystkie te trzy. Lub żadna.
W krótkich słowach, gdyby "Rozkaz zagłady" nigdy nie wpadł w moje ręce, prawdopodobnie nic bym nie straciła.
Pamiętam dzień, gdy po raz pierwszy trafiłam na powieść Jamesa Dashnera - "Więzień labiryntu" - tak dobrze, jakby to było wczoraj. Fascynacja. Szybko bijące serce. Półotwarte z zaskoczenia usta i wzrastający puls z każdą sekundą, z jaką przybliżałam się do końca. Niezwykłe, rozdzierające uczucie, kiedy zdałam sobie sprawę, że egzemplarze kolejnych tomów są wypożyczone w bibliotece co najmniej przez dwa następne miesiące. Wyszukiwanie fan artów; teorii; gorączkowe przeszukiwanie telewizji na żądanie w poszukiwaniu ekranizacji. Wciskanie "Więźnia labiryntu" do ręki każdemu, kto nie miał co czytać, a nawet tym, którzy nigdy za tym nie przepadali.
Więc chyba nietrudno się domyślić, że kiedy usłyszałam o prequelu, nie mogłam posiąść się z radości na samą myśl o przybliżeniu sobie czasów sprzed Labiryntu.
Tylko szkoda, że tak boleśnie się na tym zawiodłam.
Może to moja wina, przynajmniej po części; od samego początku byłam święcie przekonana, że w "Rozkazie zagłady" spotkamy Thomasa, Minho, Newta i resztę zabawnej kompanii. Zżerała mnie tak ogromna ciekawość, w jaki sposób ich losy skrzyżowały się poza Strefą, że gdy ujrzałam, o czym naprawdę będzie ta książka... natychmiast straciłam ochotę na jej lekturę. Mark? Trina? Poparzeńcy, Pożoga od kuchni? Ganianie w tą i z powrotem za górolotami, szaleńcami, odzyskiwanie kogoś tylko po to, żeby zaraz go stracić? Niełatwo ubrać w słowa, jak bezsensowna wydała się dla mnie ta fabuła. Zaczynając się obiecująco, przedstawiając śmiertelną chorobę z perspektywy człowieka postronnego, który sam jest w stanie się nią zarazić, w przeciągu kilku rozdziałów zamieniła się w chaotyczną akcję podobną do taniej gry-strzelanki lub post-apo, jakie serwują nam niedoświadczeni producenci. Czytając "Rozkaz zagłady" odnosiłam nieodparte wrażenie, że autor nie miał na tę książkę żadnego pomysłu; pisał, co mu tylko ślina na język przyniosła i nie dbał zbytnio o spójność i korektę całego tekstu. Lub może po prostu ta korekta w ogóle nie została przeprowadzona.
I oto gwóźdź programu wszystkich moich recenzji, czyli... bohaterowie. Mark, ach, Mark... dawno już nie poznałam tak nielogicznego, poplątanego, niezdecydowanego bohatera jak Ty. Trina - jesteś tak nudna i mdła, że z trudem zapamiętałam Twoje imię. Alec i Lana - chyba bardziej nudnych i stereotypowych bohaterów nigdy nie widziałam. I cała reszta - Deedee, no i jeszcze parę postaci, które napatoczyły się po drodze - naprawdę, wydali mi się tak bezosobowi, że sam fakt kreowania przez doświadczonego autora jest wręcz nie do pomyślenia. Nie zżyłam się z żadnym z nich.
Nie potępiam pomysłu, jaki James Dashner miał na historię. Uważam, że dla wielbicieli serii każda minuta spędzona w tym świecie będzie wiele warta i może to tylko ja tego nie doceniłam, wiedziona niezbyt przyjemnymi wspomnieniami po ostatniej, nieudanej części trylogii. Spodziewałam się po prostu czegoś zupełnie innego. Pędzącej akcji, wielu wydarzeń, porywającej fabuły, nawet, jeśli nie dotyczyła ona tego, czego oczekiwałam. Niestety, pan Dashner po raz kolejny zawiódł moje oczekiwania.
Ocena - 4/10
Nie miałam jeszcze okazji czytać książek tego pana i raczej w najbliższym czasie nie zamierzam :P Nie specjalnie mnie do tej książki ciągnie, a do tego jest tyle fajnych pozycji, które bardziej mnie ciekawią :D Słyszałam wiele pochlebnych i zachęcających opinii, ale po twojej recenzji wnioskuję, że nie robię dużego błędu nie czytając jego książek :P Przykro mi, że się zawiodłaś :(
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
pomiedzy-wersami.blogspot.com
Zapraszam na moje wydarzenie: https://www.facebook.com/events/1380913855275904/
Miałam zabierać się ze tę serię, ale po pierwsze widziałam film i jakoś mnie nie porwał, a po drugie czytam coraz więcej negatywnych opinii. Chyba jak ją sobie daruję, to wiele nie stracę :)
OdpowiedzUsuńWitam w klubie, możesz się rozgościć. Oczekiwałam tego samego co Ty, a nic nie było :(
OdpowiedzUsuńW sumie o Więźniu labiryntu słyszałam tylko tyle, że jest śmiertelnie nudny, więc w ogóle mnie nie ciągnie do książek Dashnera. Nie lubię nudnych książek. ;/
OdpowiedzUsuń/recenzje-koneko.blogspot.com/
Po Twojej recenzji jestem przekonana, że u mnie powieść również by się nie przyjęła, więc nawet nie zwracam na nią większej uwagi., ;)
OdpowiedzUsuńWiele osób właśnie spodziewa się po tej książce tego, co Ty - tych samych bohaterów itd., choć w sumie opis na to nie wskazuje. Ja czytałam i mi się podobało, a samą genezę labiryntu można poznać w "Kodzie gorączki" :)
OdpowiedzUsuń"Więzień labiryntu" swego czasu niezwykle mnie fascynował, ale nie zdążyłam przeczytać tej książki przed zanikiem tej fascynacji. Nawet nie wiem, czy kiedykolwiek zdecyduję się po nią sięgnąć. Tym bardziej nie będę czytać "Rozkazu zagłady", bo, jak widać, nie ma sensu.
OdpowiedzUsuńTeż zaskoczyli mnie ci nowi bohaterowie i trudno było mi się do nich przyzwyczaić. Na pewno jakoś szczególnie ich nie polubiłam, ale podobnie miałam z Thomasem więc... Zawsze miałam problem z bohaterami w tej serii - nie przywiązywałam się do nich i byli mi obojętni. Reszta fabuły "Rozkazu zagłady" (w tym ukazanie początków Pożogi) bardzo mi się podobała. Szkoda tylko, że autor tak ciągnie tą serię :/ Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhouseofreaders.blogspot.com
Nie czytałam jeszcze "Więźnia labiryntu", ale mam coraz większą ochotę zapoznać się z tą pozycją. Co do "Rozkazu zagłady", jeśli trylogia mi się spodoba to pewnie sięgnę i po tę książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawia, Ola
bookwithhottea.blogspot.com/
Dystopie mi się już przejadły, wiec po "Więźnia labiryntu" nie sięgnę na pewno, a nawet gdybym go przeczytała, nie tknęłabym prequelu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Helena z ksiazkinocy.blogspot.com
Mamy bardzo podobne odczucia. Też myślałam, że spotkamy tu tych wszystkich bohaterów z poprzednich części, a tu dupa. Akcja momentami nie trzymała się kupy i w ogóle bardziej męczyłam tę książkę niż myślałam xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To Read Or Not To Read
Przyznaję że opis książki zabrzmiał bardzo ciekawie, jednak widzę że autor za bardzo pozwolił się wodzić podczas pisania przez swoich fanów. Szkoda, takie zjawisko często dotyka tych lepszych serii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę powodzenia!^^
Ja jeszcze nie miałam okazji przeczytać serii "Więźnia labiryntu", ale filmy bardzo lubię, więc kiedyś na pewno przeczytam również książki. Ale "Rozkazu zagłady" raczej nie chwycę, bo ogólnie nie przepadam za takimi dodatkami. A sądząc po twojej opinii, nie wiele stracę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i serdecznie zapraszam do siebie, gdzie pojawiła się recenzja książki "Milion słońc".
BOOK MOORNING
Chaotyczna i tandetna akcja to coś, czego nienawidzę w książkach.
OdpowiedzUsuńMuszę poznać papierową wersję tej serii, bo znam tylko film ;)
OdpowiedzUsuńhttp://justboooks.blogspot.com/
Z tej trylogii przeczytałam pierwszą część tylko i raczej mnie nie ciągnie do kolejnych.
OdpowiedzUsuńzabookowanyswiatpauli.blogspot.com
Ble. Mi tam już sam Więzień nie przypadł do gustu nawet na tyle, aby go kontynuować, a co dopiero to... :D
OdpowiedzUsuń