Dziesięcioletni Daniel Sempere wybiera się z ojcem na Cmentarz Zapomnianych Książek - miejsce, gdzie dawno porzucone powieści odnajdują swoje miejsce na ziemi. Zafascynowany magią tego miejsca chłopiec zabiera ze sobą podniszczoną książkę Juliana Caraxa o niezwykłym tytule "Cień wiatru" i pochłonąwszy ją w jedną noc, nie może zrozumieć fenomenu tak nieznanego autora. A jak się potem okazuje, tajemnica jego pochodzenia może ciekawić młodego Sempere jeszcze przez wiele, wiele lat...
Są książki, które wszystkim się podobają. Nie ma na całym świecie osoby, która nie zachwycałaby się jej metaforami, światem przedstawionym; nie ma kogoś, kogo nie urzekłoby niepowtarzalne pióro autora, które od pierwszych stron przykuwa naszą uwagę i nie pozwala oderwać się od historii do momentu, gdy i ona się zakończy.
Są książki, o których zdania bywają niezwykle podzielone. Jednym się podoba, drugim nie; jedni doceniają prostą fabułę i nieskomplikowane zagrywki autora, drudzy zaś uporczywie doszukują się niedopowiedzeń i momentów, w których zdecydowanie można by dodać więcej. Jedni wychwalają ją pod niebiosa, drudzy wyrywają sobie włosy z głowy i skreślają autora na sam dźwięk jego nazwiska.
I czasami bywają również książki, o których nic nie wiesz. Może słyszałeś o niej parę dobrych słów, może wręcz przeciwnie, ktoś wyraził na jej temat swoje niepozytywne zdanie, może kiedyś mignęła Ci przed oczami recenzja, którą zgasiłeś szybko, niezainteresowany. Może trzymałeś ją w ręku w bibliotece, zaintrygowany tytułem bądź minimalistyczną okładką, może rzuciła Ci się w oczy podczas przeglądania koszów promocyjnych w supermarkecie. Może tak, może nie.
I jak dla mnie, Cień wiatru mieścił się w każdej z tych kategorii. Bo z jednej strony czuję, jakby wszyscy o nim mówili, z drugiej strony ma on jednak tyle samo przeciwników, co popleczników, a z trzeciej to nawet nie miałam zielonego pojęcia, z czym to się je.
Do teraz.
Niezmiernie podobał mi się zarys fabuły. To było coś... o czym prawdopodobnie nigdy dotąd nie czytałam, coś oryginalnego, coś niezwykłego, coś wręcz magicznego - można by bez cienia wstydu powiedzieć, że po historii Daniela Sempere spodziewałam się praktycznie wszystkiego oprócz faktu, iż tak bardzo mnie ona zaskoczy swoją złożonością. Nie ma sensu ukrywać, że autor miesza w swojej opowieści wiele przeróżnych wątków, jednak ani przez moment nie poczułam się nimi przytłoczona bądź zagubiona - odnalazłam się znakomicie zarówno podczas szczegółowych retrospekcji, szalejącej akcji czy żmudnego oczekiwania na rozwiązanie zagadki, która nękała naszego bohatera od wczesnych lat dziecięcych. I do tego jeszcze Barcelona... przyznajmy się, kto nie chciałby przeczytać historii mającej miejsce w starodawnym hiszpańskim mieście, kto z nas nie chciałby choć na moment znaleźć się w gąszczu uliczek i trafić do księgarni, w której książki umierają?
Jednak tak samo, jak interesująco zapowiadał się Cień wiatru i na jakie emocje nastawiałam się, zaczynając lekturę, tak niezmiernie zawiodło mnie samo niewykorzystanie jego potencjału. Nie lubię opisów, nie lubię rozwlekania fabuły i ciężko ukryć, iż zazwyczaj wzrok sam ucieka mi kilka akapitów naprzód, gdy widzę kilkustronicową odę o pięknie rogu bawoła - dlatego też powieść ta niejednokrotnie mnie nużyła i zmuszała do niecierpliwego zerkania na zegarek z ogromną nadzieją, że akcja niedługo popędzi do przodu. Z jednej strony rozumiem, dlaczego autor nie mógł się posłużyć współczesnym językiem i jestem całkowicie za książkami omijającymi stwierdzenia czysto wyciągnięte ze słownika młodzieżowego slangu... ale kilometrowe opisy również do mnie nie przemówiły i liczę na to, że kiedyś w końcu do nich przywyknę.
A spytacie się, co z bohaterami? Szczerze, to przez dosyć grubą i obszerną powieść miałam sporo czasu, aby przyjrzeć się zarówno im, jak i ich osobowości, przeszłości oraz pobudkach i z wstydliwym uśmiechem na twarzy muszę przyznać, że nie udało mi się za bardzo do nich przywiązać. Dlaczego? Na samym początku mylili mi się potwornie i nie potrafiłam rozróżnić jednego od drugiego, co dopiero mówiąc o polubieniu ich, zaś kiedy już przyzwyczaiłam się do dziwnie brzmiących imion, doszłam do wniosku, że do końca zostało mi ledwo dwadzieścia stron. Nie rozumiem, jaką głębię mieli sobą przekazać - próbowałam, próbowałam, aż w końcu stwierdziłam, że moje starania i tak idą na marne.
Czy polecam? Zależy. Jeśli od zawsze chcieliście przeczytać Cień wiatru, od lat polujecie na nią w księgarniach lub czatujecie w bibliotece, to czemu nie - jednak jeżeli kolebie się ona gdzieś na końcu listy do przeczytania i nigdy nie jest Wam po drodze, to naprawdę, jak dla mnie nic nie tracicie.
Ocena - 6/10
Zdjęcie pochodzi ze strony www.lubimyczytac.pl
Uwielbiam książki Zafona, ale "Cień wiatru" nie podszedł mi. Polecam Ci "Marinę", która jest przegenialna, a wydaje mi się, że niezbyt znana oraz doceniana.
OdpowiedzUsuńNa swojej półce mam tylko jedną książkę tego autora, czyli "The Prince of Mist". Za "Cień wiatru" na razie nie zamierzam się brać, ale kto wie... może kiedyś
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ola
bookwithhottea.blogspot.com/
To jedna z moich ukochanych książek. Polecam też "Grę anioła"
OdpowiedzUsuńKiedyś zaczęłam tę książkę (jakieś 2 lata temu), ale od razu ją odstawiłam i do dziś nawet nie pamiętałam, że za coś takiego się zabierałam :/ Fabuła mdła, opisy masakryczne... Ale w sumie byłam wtedy młodsza, może niebawem znów po nią sięgnę aby się przekonać czy moje odczucia się zmieniły? Nie wiem ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :*
Viks Follow
Chyba podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://justboooks.blogspot.com/
Czasami retardacje w ksiązkach są potrzebne, chociaż też za bardzo za tym nie przepadam. Nie lubie rozwlekających się opisów przyrody itp. ale cóż, jesli trafiam na taką ksiązkę, to po prostu staram się jakoś przez to przebrnąć. Nie słyszałam nigdy o ''Cieniu wiatru'' ale naprawdę brzmi zachęcająco. Lubię taki klimat ksiazek i z pewnoscia przypadłby mi do gustu. Duży plus ma ta książka za to, że pomimo wielu wątków jak napisalas, cztelnik nie gubi się w akcji i nie czuje sie przytłoczony.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie;)
(recenzentka-ksiazek.blogspot.com)
Nigdy nie słyszałam, ale z pewnością ją przeczytam. Uwielbiam takie oryginalne fabuły, gdzie nigdzie się o takiej nie słyszało :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://czarodziejka-ksiazek.blogspot.com
Każdy ma swój gust i zdanie - to pewne. To, co jedni wychwalają, innym się nie spodoba bądź niby podejdzie, ale nie tak, jakby chcieli. W moim przypadku akurat Zafon to mistrz słowa i tej opinii chyba nic nie zmieni póki co. Pokochałam jego "Cień wiatru", a miłość tę pogłębiła "Gra Anioła". Teraz czeka na mnie jeszcze "Więzień nieba" i wiele innych tytułów tego autora. Bo dla mnie najpiękniejszy w jego książkach jest klimat, jaki tworzy. Tego niepokoju, swego rodzaju magii, a wszystko w tej pięknej Barcelonie - ach!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Spodobała mi się historia Juliana Caraxa, ale oprócz tego to nie rozumiem fenomenu tej książki. I jeszcze postać Daniela - jejku, dla mnie to chyba najbardziej bezosobowy bohater. Myślę i myślę nad cechami jego charakteru i nic mi do głowy nie przychodzi.
OdpowiedzUsuńDwie pierwsze części Trylogii Mgły Zafóna urzekły mnie przede wszystkim magicznym klimatem. Bohaterowie nie byli może jacyś niezwykli, wydarzenia można znaleźć ciekawsze w innych książkach fantastycznych, no ale właśnie to wszystko w połączeniu z klimatem sprawiło, że pokochałam te powieści. Mam nadzieję, że dla mnie taki też okaże się "Cień wiatru", na który mam straszną ochotę już długi czas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Królowa Książek.
Ty też masz niepowtarzalne pióro! Recenzja, jedna z najlepszych i najoryginalniej napisanych jakie do tej pory czytałam. Książka, dzięki Tobie, wydaje mi się ciekawa. Super! :)) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńOraz zapraszam na mojego bloga, na którym nie dzieje się nic ;)
http://hejhana.blogspot.com/
Och. Opisy? :( Nie cierpię takich długich opisów... :( Jednakże klimat hiszpańskiego miasta... to zachęca :D
OdpowiedzUsuńByć może kiedyś przeczytam ;) Dobrze jest samemu się przekonać, jaka dana książka jest :D
Dużo słyszałam o tej książce, o autorze też. Muszę w końcu po nią sięgnąć, ale długie opisy trochę mnie zniechęcają. Mimo to na pewno dam jej szansę :)
OdpowiedzUsuńWiele osób zarówno z mojego otoczenia, jak i w internecie zachwyca się tą książką. Nie mniej jak dla mnie była ona ciężka do czytania.... Zatrzymałam się gdzieś w połowie i nie potrafiłam ruszyć dalej. Cieżko było mi sie przebić przez opisy, a i fabuła jak dla mnie nie była zbyt interesująca. Książka mnie nie wciągnęła i raczej już do niej nie powrócę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kejt_Pe
ukryte-miedzy-wersami.blogspot.com
Muszę przeczytać tę powieść. No i "Złodziejkę Książek", bo to również tematyka książkowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Osobiście uwielbiam tę powieść. W ogóle mi nie przeszkadzały długie opisy, a wręcz byłam nimi oczarowanego. Do tego zarówno ta jak i inne powieści Zafona mają swój specyficzny klimat, który ja uwielbiam. Szkoda, że Tobie spodobała się ona mniej :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia z bloga KsiążkoholizmPostępujący