Celaena Sardothien, po tym jak została Królewską Obrończynią, ma do wykonania niezliczoną ilość zabójstw na życzenie króla. Marząc o upragnionej wolności, musi zgadzać się na każdy kaprys władcy, tylko potajemnie myśląc o rebelii. A tymczasem krążą plotki, że dawno zaginiona Aelin Galathynius przewodzi bandą powstańców i niedługo zamierza ruszyć na królewski dwór... by odkryć tajemnice, jakie władca Erilei zazdrośnie skrywa.
Zacznę niewątpliwie oryginalnie, gdyż od pewnego osobliwego stwierdzenia: elektroniczna wersja Korony w mroku, jaką miałam okazję przeczytać, liczyła sobie niewiele ponad osiemset stron. I z początku moja euforia dosłownie nie miała granic - znów będę miała okazję na spotkanie z Celaeną, Chaolem i Dorianem, znów poznam tajemnice, magię, pełen intryg dwór królewski, doświadczę kolejnych walk i przelanej krwi przeciwników. Pozwolę się zatopić na kilka godzin w pasjonującej gonitwie za wolnością, własną tożsamością i radzeniem sobie z tym, co już dawno powinniśmy zapomnieć. Chciałam czegoś...
Stop. Bo czegokolwiek bym nie wtedy chciała, to w osiemdziesięciu procentach na kartach Korony w mroku tego nie dostałam.
To nie jest tak, że Sarah J. Maas mnie zawiodła. To nie jest też tak, że historia była zła - bo była fenomenalna, złożona i pełna zwrotów akcji. Nie oskarżam bohaterów, gdyż zakochałam się w nich jak nigdy dotąd, a nawet polubiłam tych, których na początku znieść nie mogłam. Tylko... przez te wyżej wspomniane osiemset stron nie wciągnęłam się w tę książkę. Chciałabym teraz coś poczuć, powiedzieć, że poruszyła mnie do głębi, żeby nie dopuścić do siebie wiadomości, że tak naprawdę Sarah J. Maas nie wzbudziła we mnie żadnych emocji. Ale nie mogę. I oprócz żałosnej pustki wokół perypetii Zabójczyni tak naprawdę już z tej książki nic nie pamiętam, jak mocno bym się nie starała zatrzymać ją w swoim sercu na jeszcze jedną chwilkę dłużej. I w sumie próbowałam znaleźć przyczynę, dlaczego Korona w mroku trochę nie spełniła moich wymagań: a to ciężko było przyzwyczaić do e-booków, a to po prostu długi przestój w czytaniu spowodował, że teraz trudno mi się wciągnąć w jakąkolwiek pozycję. A może po prostu postawiłam tej książce zbyt wysoką poprzeczkę, której po prostu nie przeskoczyła?
Od samego początku widzimy Celaenę w nowej roli - roli Królewskiej Obrończyni. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy w jej wykreowaniu to niesamowita zmiana, jaka zaszła w dziewczynie od czasów rozstrzygającego turnieju - w szczególności to, jak postrzega swoich przyjaciół i ile jest w stanie poświęcić dla ich dobra. Porównując bezlitosną zabójczynię, jaką była podczas akcji Szklanego tronu, oraz tą, która pracuje na usługach króla... nawet ciężko uwierzyć, że to jedna i ta sama osoba. Nie, nie zrozumcie mnie źle, nie stała się łagodnym barankiem, który trzepocze rzęsami i wzdycha do każdego napotkanego żywego stworzenia - po prostu nauczyła się wykorzystywać swoje umiejętności w taki sposób, by działać w obronie tych, których kocha. Korona w mroku to była swoista próba dla Celaeny, próba, w której na przemian traciła i odzyskiwała swoich bliskich, by w końcu zrozumieć, kto jest dla niej ważny. Właśnie - ważny. Pamiętacie Doriana i Chaola? O dziwo, udało mi się polubić kapitana gwardii, który odsłonił drugie oblicze i stał się dla Celaeny naprawdę potrzebnym wsparciem, osobą, na którą zawsze mogła liczyć.
Ciężko mi cokolwiek więcej powiedzieć o tej książce. Mam na elektronicznej półce Dziedzictwo ognia, więc... cóż, przeczytamy, zobaczymy. Jeśli chodzi zaś o drugi tom, to radzę Wam go przeczytać. Przypuszczam, że i tak jestem jedyną osobą, która ma do oceny jakiekolwiek wątpliwości.
Ocena - 7/10
Zdjęcie pochodzi ze strony www.cyfroteka.pl
Czytałam "Szklany tron" i bardzo mi się podobał, a "Korona w mroku" już czeka na mojej półce, więc pewnie niedługo wezmę się za czytanie :) Mam nadzieję, że mi się spodoba :) /Klaudia
OdpowiedzUsuńKocham tę serię i już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po 4 tom!
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Ja akurat Koroną w mroku byłam zachwycona. W sumie podchodząc do niej, nie oczekiwałam niczego konkretnego. Chciałam po prostu dobrej kontynuacji i w zupełności ją dostałam. No aż do końca nie mogłam się oderwać :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.com/
Kurczę! Napisałam taki ładny komentarz i chyba mi go zżarło (komputer mi się nagle wyłączył) ;-; No nic - napiszę jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńO ile "Szklany tron" średnio mnie zachwycił, tak "Korona mroku" po prostu powaliła mnie na kolona. Ogólnie myślę, że każda kolejna książka pani Maas jest coraz lepsza. Jednak ja po pierwsze: po "Szklanym tronie" nie miałam jakiejś specjalnej wizji co do tego co będzie dalej działo; po drugie - zawsze między książkami danego autora robię sobie przerwę. Zwłaszcza jeśli należą do jednego cyklu. Po prostu te emocje z jednego tomu muszą ze mnie ujść przed lekturą kolejnego. Dzięki temu mogę do danej pozycji mogę podejść zupełnie na świeżo i nie patrzę na nią przez pryzmat jej poprzedniczki :)
Szkoda, że Tobie "Korona w mroku" nie do końca przypadła do gustu. Chciałabym napisać, że "Dziedzictwo ognia" spodoba Ci się na pewno bardziej, jednak tam autorka robi totalny zwrot o 180 stopni, a sama Celaena przechodzi jeszcze większą przemianę.
Mimo to mam nadzieję, że trzeci tom tej serii Ci się spodoba bardziej niż drugi :*
Pozdrawiam
Kasia z bloga KsiążkoholizmPostępujący
Cała seria dopiero przede mną. Zaopatrzyłam się już w cztery tomy "Szklanego tronu" i nie mogę się doczekać lekturki :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOgromnie bym chciała w końcu sięgnąć po twórczość tej autorki, ale ciągle mi do niej jakoś nie po drodze...a czasami naprawdę widzę, że warto i że wiele tracę! Trzeba w końcu wziąć się w garść i nadrobić zaległości! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! włóczykijka z marcepanowych recenzji
Szalenie jestem ciekawa tej serii, ale zarzucę tak znanym powiedzeniem- tak dużo książek, a tak mało czasu... ;)
OdpowiedzUsuńNo nic, chyba muszę się czym prędzej zmobilizować do jej przeczytania ;)
Pozdrawiam,
Czytelnicze turbulencje- klik!
Miałam się wziąć za czytanie drugiego tomu już dawno, ale nie mogę się zmobilizować.
OdpowiedzUsuńNo ale w końcu przeczytam...
Pozdrawiam.
krainamoliksiazkowych.blogspot.com