Masz dość powtarzających się wydarzeń, które widziałeś już po raz enty na kartach często czytanych młodzieżowych książek? Chcesz odpocząć od irytujących głównych bohaterek, które przez pół rozdziału zastanawiają się, jaki smak płatków będzie lepiej komponował się ze zbożową kawą? A może pragniesz wybrać się w podróż do pełnego magii, czarów i magów miejsca, w którym dzieją się tak niesamowite i zadziwiające rzeczy?
Poznaj więc historię, która mimo chwilowych zawahań należy do jednych z najpiękniejszych i najbardziej ekscytujących, z jakimi kiedykolwiek miałam do czynienia. Przyjrzyj się bliżej obdarzonej magicznymi mocami Sonei, dziewczyny, która swoją siłę, determinację i poświęcenie dla swoich najbliższych okazała nie raz, choć okoliczności temu nie sprzyjały. Choć przez chwilę przenieś się myślami do Imardinu, gdzie magia, bieda i bogactwo mieszają się w jedno, tworząc mieszankę wybuchową. I pozwól się ponieść własnej wyobraźni, która da Twoim ulubionym bohaterom przeżyć jeszcze więcej zapierających dech w piersiach przygód.
Zakochałam się w przesłaniu, które pośród wierszy pełnych akcji sprytnie ukryła Trudi Canavan. Autorka poruszyła problem ludzi, którzy tak jak Sonea żyli na obrzeżach miasta, w slumsach; problem dyskryminacji innych, tworzenia stereotypów, które wcale nie mają tak dużo wspólnego z prawdą. Dla większości magów, którzy podjęli się śledztwa i sprowadzenia dziewczyny w mury siedziby Gildii nie liczyła się jej ogromna moc czy potencjał, jaki mogliby wykorzystać w przyszłości - sam fakt, że wychowała się i żyje pośród złodziei i żebraków skreślał jej możliwości pozostania zdolną magiczką.
Historia przedstawiona w Gildii magów jest podzielona na dwie części: w głównej mierze toczy się właśnie wokół zabawy w kotka i myszkę Sonei i magów, a także spekulacji, czy dziewczyna z nizin może zostać przyjęta w mury akademii magicznej, druga część zaś traktuje o powolnym zdobywaniu zaufania dziewczyny, odkrywaniu jej talentów, ambicji, a także przeszłości, którą tak od początku negowali. Obie z nich natychmiast przypadły mi do gustu ze względu na swój trochę ciężki, aczkolwiek raczej niespotykany klimat, który od pierwszej strony otula czytelnika podejrzeniami niczym tiulowym welonem - nie mogłam powstrzymać natłoku pytań, które coraz gęściej kłębiły się w mojej głowie. Czy magowie chcą ją skrzywdzić? Jaką decyzję podejmie Sonea? Kim jest dla dziewczyny Cery? Jak się to wszystko rozwiąże? to tylko z niektórych, jakie nasuwały mi się na myśl podczas zajmującej lektury.
Szczerze powiedziawszy, styl autorki jest odrobinę ciężki, szczególnie na początku, kiedy ilość nowych nazw i pojęć nieco nas przytłacza, lecz gdy tylko odnalazłam się w świecie przedstawionym przez Trudi Canavan, udało mi się w niego wciągnąć. Niestety, właśnie z nim łączy się jeden z największych błędów, jakich doszukałam się w Gildii magów - pierwsza część historii wydała mi się nudna i nie raz modliłam się, by coś nareszcie się wydarzyło. Wydaje mi się, że podczas ciągłej ucieczki Sonei przed magami autorka wpadła w pewną monotonię: towarzyszom magiczki udaje się znaleźć jakiś przytulny kącik na kilka dni, magia dziewczyny wymyka się spod kontroli i przyjaciele muszą uciekać z miejsca zamieszkania, a w tym samym czasie magowie wpadają na ich trop i rozpoczyna się gonitwa na łeb, na szyję. Chwilowo naprawdę sama nie wiedziałam, co byłoby lepsze - dalsze chowanie się przed natarczywymi czarodziejami, czy oddanie się bez walki w ich ręce, przynajmniej po to, by ta nieustanna, nieco chaotyczna bieganina w końcu się skończyła.
Jedno, co muszę z pewnością przyznać to bardzo dobre wykreowanie bohaterów, których polubiłam od pierwszej kartki. Naprawdę zaskoczyła mnie finezja, z jaką została stworzona postać Sonei; nie spodziewałam się tak wrażliwej, empatycznej i przyjacielskiej dziewczyny, która zarazem potrafi zdobyć się na ogromną odwagę i poświęcenie dla najbliższych, kiedy zachodzi taka potrzeba. To nie jest też tak, że nie posiada ona wad, broń Boże, nie - po prostu zaskoczył mnie jej fascynujący charakter, na którego ubranie w słowa nie zdobyłby się niejeden autor. Polubiłam również Rothena oraz Dannyla, czyli magów, którzy gorliwie poszukiwali dziewczyny, przy okazji starając się zyskać jej zaufanie i sympatię. Mam nadzieję, że ich wątek zostanie bardziej rozwinięty w Nowicjuszce, drugim tomie.
Słowem podsumowania, gorąco polecam Wam lekturę tej książki. Co prawda nie jest idealna, posiada kilka wad i z pewnością nie można nazwać jej arcydziełem, ale kilka z jej aspektów zdecydowanie zasługuje na szerszą publikę.
Ocena - 8/10
Zdjęcie pochodzi ze strony www.lubimyczytac.pl
Uwielbiam Trylogię Czarnego Maga i bardzo żałuję, że na mojej półce zamiast niej stoi Era Pięciorga. Rzadko sięgam po typowe fantasy, ale zdecydowanie mogę powiedzieć, że Trudi Canavan jest moją ulubioną autorką fantasy. Uwielbiam wykreowane przez nią światy. Czytałam prequel Uczennica Maga, czytałam TCM i czytałam kontynuację w Trylogii Zdrajcy - i wszystkie kocham równie mocno (no, może TCM najbardziej), dlatego cieszy mnie Twoja dobra recenzja! :D
OdpowiedzUsuńWłaściwie to... narobiłaś mi smaka na tę historię, więc chyba na dzisiejszy wieczór papierowe książki odejdą w zapomnienie, a ja złapię za czytnik i poczytam o Sonei i Cerym (który już od ładnych pięciu lat jest uważany przeze mnie za jedną z najlepszych męskich postaci i jednego z setek moich mężów ;p). Dziękuję za przypomnienie o tej historii! :3
Pozdrawiam, Koneko
recenzje-koneko.blogspot.com
Trylogia Czarnego Maga była bardzo popularna kilka lat temu. :) Uwielbiam ją, a już zwłaszcza ostatni tom, który niesamowicie mnie wzruszał, co się zdarza mało której książce. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
GeekBooks
Super recenzja! Aż nie mogłam się od niej oderwać :D
OdpowiedzUsuńKsiążka - cudo ❤️
Przeczytałam już całą trylogię... i muszę powiedzieć, że po ostatniej części miałam niezłego kaca książkowego :c
Moją ulubioną postacią jest Akkarin ❤️ [nie jestem pewna czy pojawia się już w pierwszej części, czy dopiero w następnych].
Tak czy siak - warto sięgnąć po kolejne tomy!
Buziaki, Amelia ❤️
Czytałam tę serię :). Przyjemna była, ale jakoś nie zapadła mi w pamięci.
OdpowiedzUsuńKocham całą tę serię. <3
OdpowiedzUsuńAkkarin <3
Zapraszam też na dopiero raczkującego bloga:
zamknietawpozytywce.blogspot.com
Podobała mi się ta książka, ale aż tak się nie zachwycałam. Ot, przyjemne czytadło, trochę nawet schematyczne i w sumie mało wyjątkowe. Porusza kilka ciekawych aspektów, choćby tolerancji, ale jak dla mnie słabo je rozwija. Niemniej, wspominam bardzo miło. Zwłaszcza Akkarina...
OdpowiedzUsuńTę książkę czytałam baaaaardzo dawno temu (właściwie nawet całą trylogię), ale pamiętam, że bardzo mi się podobała. Pierwsza część była najlepsza, druga najgorsza, a trzecia złamała mi serce XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
ksiazki-mitchelii.blogspot.com
A ja właśnie szukałam na wakacje książki, która odbiega od tych przeważnie przeze mnie czytanych i zahacza o fantastykę. Miałam pierwotnie sięgnąć po "Wiedźmina", ale może zmienię zdanie i zobaczę co kryje w sobie "Gildia magów". A recenzja tradycyjnie cudowna i bardzo do mnie trafia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, bookworm :>
O Trudni nasłuchałam się już tyle dobrego, że w "chcę przeczytać" mam chyba wszystkie jej książki. Uwielbiam "czystą" fantastykę, gdzie nie ma naszego świata, a przeważa magia i walka ze złem. Na takie właśnie wyglądają mi książki Canavan, więc jak najszybciej muszę je wszystkie pożreć!
OdpowiedzUsuńBuziaki!
BOOKBLOG
"Gildię magów", jak i kolejne części tej trylogii, plus jeszcze Trylogię Zdrajcy czytałam już jakiś czas temu. Mimo wszystko - serię wspominam całkiem miło. Mimo tej monotonii w pierwszym tomie, mimo monotonii, która nie ominęła również "Nowicjuszki"... No i przyznam, że dalsze losy Sonei w Trylogii Zdrajcy zdecydowanie bardziej przypadły mi do gustu. :) Choć kompletnie nie rozumiem zachwycania się postaciami z tych trylogii. Dla mnie Sonea, Ceryni, Akkarin i inni byli po prostu bezbarwni. Nie polubiłam ich zbytnio (ani też nie znielubiłam - po prostu wydali mi się niezwykle obojętni), nie zapamiętałam ich jakoś szczególnie.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce bardzo dużo i mam ochotę po nią sięgnąć! Świetna recenzja, rzeczowa i wiem z niej wszystko co chciałam! ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
bookowe-love.blogspot.com
Jeszcze nie słyszałam o tej książce, ale po twojej recenzji, myślę, że może być bardzo ciekawa ;) Może kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cie z całego serduszka i zapraszam do mnie na recenzję 'Crescendo' :)
Tusia z bloga tusiaksiazkiinietylko.blogspot.com
Muszę po nią sięgnąć. Tak się składa, że dzisiaj wybieram się do biblioteki, a że słyszałam już niejedną opinię o tej książce i widziałam ją w bibliotecznych zbiorach, chętnie ją wypożyczę :D
OdpowiedzUsuńMożesz być zadowolona, przekonałaś mnie :)
Pozdrawiam gorąco,
Isabelle West
Z książkami przy kawie
Na początku wspomnę o okładce - bardzo mi się podoba! :D Ten minimalizm, achhh :D
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, ale gdzieś tam mam ją w planach. Brzmi całkiem intrygująco ;)
Ja z kolei ogromnie podziwiam Cię za umiejętność pisania tak rozbudowanych recenzji - uwzględniasz w nich wszystkie najistotniejsze aspekty, przy czym z łatwością wprowadzasz czytelnika w świat przedstawiony w lekturze. To naprawdę robi wrażenie, zważając na fakt, że Twój styl jest tak wciągający - pomimo dużej objętości tekstu pochłania się go niezwykle szybko i przyjemnie. ;) Co do samej książki; lubię fantastykę, ale nie sięgam po nią często, więc jestem tutaj totalną amatorką. Właśnie zawsze kojarzyłam ten gatunek z dość ciężkim stylem (to pewnie zasługa Tolkiena) i przyznaję, że trochę się przestraszyłam, kiedy o tym wspomniałaś, ale z drugiej strony... Fabuła wydaje się bardzo ciekawa, a komentarze wyżej również skłaniają ku lekturze. Mam nadzieję, że znajdę ją w bibliotece i przeczytam jeszcze w te wakacje. :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tę trylogię jakieś pięć-cztery lata temu i za nic w świecie nie mogę podejść do niej na chłodno, bez emocji, które mi dostarczyła pod czas czytania. Była to jedna z pierwszych książek fantasy, jaką przeczytałam, a zakończenie wywołało największy kac książkowy, jaki do tej pory miałam. Na pewno kiedyś do niej wrócę i cieszę się, że pierwszy tom się tobie spodobał ;),
OdpowiedzUsuńZapowiada się naprawdę ciekawie i chyba będę musiała po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńPowiem tak: od paru lat próbuję to przeczytać, sięgam po nią co jakiś czas i... dalej nie potrafię przez nią przebrnąć. Utknęłam w połowie i dalej chyba za nic w świecie nie ruszę.
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej trylogii. Jeżeli chodzi o tę autorkę, to na półce mam "Kapłankę w Bieli", która będzie pierwszą książką wywodzącą się z twórczości Trudi Canavan, którą przeczytam :D
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Niestety ale Canavan polecało mi mniej osób niż odradzało, a byli oni na tyle przekonujący, że zraziłam się do samego jej nazwiska. E tam, gusta są różne, jednak podtrzymuję swoją decyzję i na tę chwilę nie ma szans, że po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Cmentarz Zapomnianych Książek
Zainteresowała mnie Twoja recenzja i zaintrygowała okładka - minimalistyczna, ale wymowna. Postaram się przeczytać tę książkę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says
Aż wstyd się przyznać, że jeszcze nie spotkałam się z twórczością Trudi Canavan. A od dawna mam w planach "Gildię magów". Ba, już kiedyś ją nawet wypożyczyłam z biblioteki, ale jakoś nie mogłam się za nią wziąć i szybko okazało się, że muszę ją już oddać. Eh, po Twojej recenzji zaczynam żałować, że jednak się nie wzięłam za tę powieść :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia z bloga KsiążkoholizmPostępujący
Dawno już czytałam całą Trylogię Czarnego Maga, ale dobrze pamiętam, że jako całość wypadła w moich oczach naprawdę nieźle. A szczególnie ostatnia część. Jednak Gildia magów podobała mi się najmniej, szczególnie przez tę monotonię, o której wspomniałaś. Ta ucieczka Sonei przed magami była faktycznie nudna i również cały czas czekałam tylko aż coś się wydarzy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://secretsofbooks.blogspot.com
Czytałam tą książkę całe lata temu, chyba jeszcze w gimnazjum i pamiętam, że tragicznie się przy niej wymęczyłam. Druga część dłużyła mi się jeszcze bardziej, a trzeciej (podobno najlepszej) nawet nie tknęłam, choć cierpliwie czeka na półce. Nie wiem, być może teraz odebrałabym ją lepiej, ale jakoś obawiam się ponownego spotkania z piórem Pani Canavan. Kto wie może pewnego dnia :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ta książka jest w mojej bibliotece i przymierzam się do jej przeczytania.
OdpowiedzUsuńTwoja dobra opinia bardzo mnie do tego zachęciła.
Dziękuję za motywację i pozdrawiam.
krainamoliksiazkowych.blogspot.com
Widziałam w bibliotece, więc przy kolejnym razie wezmę ją, bo i tak to planowałam:)
OdpowiedzUsuńgabxreadsbooks.blogspot.com