niedziela, 30 kwietnia 2017

"Gdzie jest korona cara?" - Artur Pacuła

Przygoda na obozie wspinaczkowym zamienia się w poszukiwanie skarbów.
Igor chodzi do klasy z Moniką, ale zaczyna z nią rozmawiać dopiero na obozie w Zamku Czocha. Kiedy dołączy do nich kuzynka Ala i dopiero poznany Miras okaże się, że stworzą znakomity zespół.
Na szczęście kilku szalonych pomysłów nie zrealizują. Opiekuje się nimi pan Marcin Krygier - zafascynowany historią nauczyciel. To on wprowadzi młodzież w świat historycznych zagadek związanych z zaginionymi tuż po Drugiej Wojnie Światowej klejnotami.
Wszyscy oni nie przypuszczają, że stare, opowiedziane wielokrotnie historie o skradzionych skarbach mają w sobie ziarno prawdy. Nauczyciel zauważy, że świeże, młode spojrzenie może okazać się pomocne i otworzyć nowe ścieżki w poszukiwaniach. 
Nasi bohaterowie będą się wspinać w skałkach, zjada na tyrolce i złapią bakcyla wspinaczki górskiej. Wyruszą na poszukiwania tajnych, zamkowych tuneli. Wezmą udział w pościgu za złodziejem i rozwiążą kilka łamigłówek zanim odnajdą… 
Odnajdą Koronę Cara? 

Już dawno straciłam wiarę w polskich autorów.
Zagraniczne twory, niesamowicie rozreklamowane i natychmiast obsypywane mnóstwem pozytywnych recenzji, zawsze mnie przyciągały - rodzimych pisarzy zaś kojarzyłam jedynie z mglistych wspomnień moich znajomych lub szkolnych lektur, których, jak łatwo się domyślić, nie zaliczam do najlepszych książek mojego życia. Zawsze byłam święcie przekonana, że "trawa za płotem jest zieleńsza", a twórcy zza oceanu są w stanie napisać o wiele lepsze powieści. 
I przypuszczam, że gdyby nie "Gdzie jest korona cara?" oraz "Gdzie jest skrzynia z karabinami?" autorstwa Artura Pacuły, to jeszcze długo by tak pozostało. 
Kiedy zdałam sobie sprawę, że sięgnęłam po drugą część serii nie znając pierwszej, natychmiast poczułam chęć nadrobienia zaległości. Nie ukrywam, że kompletnie zakochałam się w bohaterach i już zaczynałam tęsknić za ich szalonymi przygodami - dlatego po przeczytaniu opisu "Gdzie jest korona cara?" książka wylądowała w moim sklepowym koszyku, a ja byłam przekonana, że historia umiejscowiona w zamku Czocha znajdzie się wśród moich ulubionych. Nie myliłam się.
Porównując obie książki do siebie, muszę przyznać, że autor naprawdę postarał się z wykreowaniem fabuły. Zawsze doceniam pisarzy, którzy oprócz głównych wątków wplatają w swoją książkę elementy historyczne - dodaje to realizmu, a poza tym "zmusza" czytelników do poznania interesujących faktów o przeszłości naszego kraju za pośrednictwem innych środków niż lekcja spędzona w szkolnej ławce. Cieszy mnie również fakt, że informacje te były dawkowane stopniowo, więc nie nudziły mnie, ale stanowiły miłą przerwę od wartkiej akcji, od której ciężko było mi się oderwać.
Tym razem byłam świadkiem pierwszych spotkań przyjaciół i mając w pamięci to, jak zgraną paczką staną się w przyszłości, aż ciężko było mi powstrzymać uśmiech. Na przestrzeni stron mogłam zauważyć, jak duże zmiany w nich zaszły - poprzez wydarzenia, które spotkały grupę młodzieży, zmienili się i dorośli, stając się bardziej odpowiedzialni i dojrzali. Dobrze pamiętam, że w "Gdzie jest skrzynia z karabinami?" przeszkadzała mi ich "nadmierna" inteligencja oraz stosowanie nieodpowiednich do wieku zwrotów i choć tutaj sprawa wygląda podobnie, myślę, że udało mi się do tego przyzwyczaić. 
Aż wstyd byłoby nie wspomnieć o ogólnym pomyśle na fabułę. Akcja tym razem kręci się wokół poszukiwań słynnej korony cara, ale nie brak tutaj wątków pobocznych - między innymi normalnych nastoletnich problemów młodych bohaterów, mnóstwa uroków obozu wspinaczkowego oraz zmagań z Peterem Langerem, Anglikiem, któremu również marzy się znalezienie skarbów. Poruszone zostały też takie tematy, jak więzi rodzinne oraz, oczywiście, przyjaźń, która powoli zaczyna zawiązywać się między Mirasem, Igorem, Alą i Moniką.
Panie Arturze, moja wiara powoli wraca.
Przyznaję, że ostatnio żadna książka nie przypadła mi aż tak bardzo do gustu, jak dwa tomy przygód młodych przyjaciół. Coraz częściej odnoszę wrażenie, iż autorzy powieści młodzieżowych się wypalają, pomysły kończą, a książki o tej tematyce stają się najzwyczajniej w świecie nudne i oklepane - ile to schematów jest już powtarzanych w nadziei, że powieść zyska większą popularność? Dlatego też książki Artura Pacuły uważam za swoisty "powiew świeżości", nostalgiczny powrót do czasów dzieciństwa, gdy właśnie w takiej literaturze się zaczytywałam. Po przeczytaniu moje wrażenia z lektury mogłabym podsumować tylko jednym zdaniem - z jeszcze większą niecierpliwością czekam na trzeci tom, "Gdzie jest skrytka generała Grota" i mam nadzieję, że ukaże się już niedługo na księgarnianych półkach! 
Polecam wszystkim, którzy zmęczeni są już nieustanną powtarzalnością w książkach młodzieżowych i uciążliwymi schematami, których coraz ciężej jest nam unikać. Mam wrażenie, że powieść trafi zarówno do młodszych, jak i starszych czytelników - ma w sobie niesamowity klimat, w którym zakochają się wszyscy, niezależnie od wieku i ulubionego gatunku literatury. Mam nadzieję, że przynajmniej paru z Was zachęciłam do przeczytania i radzę czym prędzej sięgnąć po przygody młodych poszukiwaczy skarbów! 

Ocena - 9/10

2 komentarze:

  1. Nie sięgam już za bardzo po takie książki, ale będę miała ten tytuł na uwadze, kiedy będę kupować prezenty dla młodych siostrzeńców :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie już okładka jest trochę zbyt dziecinna. Nie przemawia to do mnie zbytnio, chociaż czasem lubię na coś takiego popatrzeć by poczuć się znów jak dziecko.
    xoxo
    L. (https://slowotok-laury.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń