Coś z Jessie musi być nie tak - a przynajmniej do takiego wniosku dochodzi dziewczyna po spędzeniu pierwszego tygodnia w nowej, supernowoczesnej szkole w Los Angeles. I w tym samym momencie, kiedy jedynym rozwiązaniem zdaje się być ucieczka z powrotem do rodzinnego Chicago, pojawia się tajemniczy mail, a wraz z nim jego intrygujący autor, podpisujący się jako Somebody Nobody.
Minęły prawie dwa lata od śmierci matki dziewczyny, a ponieważ jej ojciec postanowił ożenić się z kobietą poznaną w sieci, Jessie została zmuszona do przeprowadzenia się na drugi koniec kraju i zamieszkania wraz z nią oraz jej aroganckim synem. W akcie rozpaczy i zagubienia dziewczyna postanawia zaufać autorowi tajemniczej wiadomości. Czy pozna jego tożsamość?
Czuję, że od pewnego czasu blogosfera tkwi w bardzo błędnym przekonaniu: aby uznać książkę za naprawdę "zaskakującą", musi ona zmienić Twoje życie. Nieważne, w jaki sposób - lecz po jej przeczytaniu przekonania czytelnika powinny obrócić się o trzysta sześćdziesiąt stopni i otworzyć mu oczy na świat. Na inny, o wiele lepszy i pełen wartości świat, który przed lekturą był poza zasięgiem ich wzroku.
Otóż powieść, którą Wam zaraz przedstawię, nie zrobiła nic w tym rodzaju. Wręcz przeciwnie, posiada ona wiele wad; może niezbyt rzucających się w oczy i w gruncie rzeczy mogłam je pomijać przy pisaniu tej recenzji, ale jednak daleko jej do ideału. Nie jest perfekcyjna w żadnym, nawet najmniejszym stopniu. Prawdopodobnie wielu z Was, wiedzionych pozorami, porzuciłoby tę książkę zaraz po przeczytaniu opisu.
Aczkolwiek "Tell Me Three Things" przemówiło do mnie w sposób, którego nie da się opisać słowami. I z dumą nazywam je pozycją czysto dziesięciogwiazdkową, gdyż ufam, że i Was zaczaruje swoją porywającą historią.
Nienawidzę schematycznych powieści. Bywa tak, że nawet oryginalna i ciekawa książka może zostać na dobre przeze mnie przekreślona, jeżeli natrafię w niej na oczywisty stereotyp; szczerze nie cierpię powtarzalności i za każdym razem, gdy odkrywam w powieści podobieństwo do innej, potrafię bardzo szybko rzucić ją w kąt. Dlatego też sam fakt, że sięgnęłam po "Tell Me Three Things" powinien być dla Was zaskakujący: będąc na bieżąco z recenzjami tejże pozycji na portalu Goodreads, jej nieoryginalność nie stanowiła żadnej tajemnicy. A jednak.
Los Angeles. Szkoła pełna bogatych, rozpuszczonych dzieciaków, dla których kupno najnowszego iPhone'a jest tak samo proste i łatwe jak poranne spacery po bułki na śniadanie. Dwie najładniejsze dziewczyny, poniżające wszystkich, którzy się napatoczą i traktujące świat dookoła jako ich własny wybieg na pokazie mody. Lejący się z nieba żar i wiecznie błękitne niebo, wschodzące i zachodzące jeszcze bardziej malowniczo z okien nowoczesnych rezydencji. I w tym wszystkim - Jessie Holmes. Nowa uczennica w szkole, do której nie pasuje i gdzie wszyscy traktują ją z chłodną wyższością. Niespodziewana lokatorka w domu swojej macochy, przypominającym bardziej więzienie niż prawdziwą rodzinną ostoję.
Julie Buxbaum wykreowała postać dziewczyny w tak niesamowity sposób, że prawie każdy z nas może się z nią w łatwy sposób utożsamić - przeżywa takie same problemy i miewa identyczne wątpliwości jak my, chociaż żyje w zupełnie innych realiach. Nie jest zwyczajową, narzekającą na wszystko bohaterką, która przejmuje się błahostkami i płacze o byle co, nie widząc głębszego sensu problemu. Wręcz przeciwnie, dąży do swoich celów i choć ma chwile załamania, jak każdy z nas, jest w stanie zrobić wszystko, by wyjść z życiowego dołka.
Opowiadając o tej książce, nie da się nie wspomnieć także o SN (Somebody Nobody), który od pierwszego tygodnia szkoły zasypywał Jessie anonimowymi wiadomościami oferującymi pomoc i wskazówki przetrwania w Wood Valley High. Nie wiem, czy miał on być główną "tajemnicą" "Tell Me Three Things" (w każdym razie ja miałam niezłą frajdę podczas rozszyfrowywania jego tożsamości), ale nie powiem, bym go nie polubiła; naprawdę przypadła mi do gustu jego troska o dziewczynę i więź, jaka rozwinęła się między nimi na przestrzeni ich znajomości. Za każdym razem, kiedy widziałam zbliżające się fragmenty z nim w roli głównej, nie mogłam się powstrzymać od szczerego uśmiechu.
Jednak co było w tej książce tak dobrego, że zasłużyła aż na dziesięć gwiazdek? Otóż to: historia. Dawno nie czytałam żadnej powieści, która byłaby zarazem tak wciągająca, a jednocześnie świetnie napisana. Mimo że fabuła nie grzeszyła zbytnią oryginalnością, czasem aż wręcz przeciwnie, nie mam jej naprawdę nic do zarzucenia; wszystkie elementy składały się w spójną całość, zgrabnie unikając zgrzytów pod każdym, nawet najmniejszym aspektem. Historia Jessie raz po raz wzruszała mnie, rozbawiała, zmuszała do szybszego przewracania stron i niecierpliwego oczekiwania na kolejne, coraz to bardziej emocjonujące wydarzenia. Przyznaję - dawno już nie czytałam tak świetnie napisanej, pełnej wrażeń, a zarazem mądrej książki.
Czy polecam? Co za pytanie!
JEDNAK CZY KAŻDY MOŻE JĄ PRZECZYTAĆ? CZYLI COŚ O ANGIELSKIEJ GRAMATYCE
Na szczęście - każdy, kto w pewnym sensie opanował już język angielski i chciałby spróbować swoich sił w innej dziedzinie niż robienie ćwiczeń i wkuwanie na pamięć słówek. Jeżeli uważasz się za ucznia na poziomie intermediate, to droga wolna! Myślę, że z drobną pomocą słownika i odpowiednią ilością skupienia będziecie w stanie rozkoszować się lekturą równie łatwo, jak w języku polskim.
Ocena - 10/10
Zdjęcie pochodzi ze strony www.goodreads.com
Już sam opis mnie zainteresował. Czytałam pare książek po angielsku wiec to nie bd problemem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/
Akurat ta książka niedługo ma premierę w Polsce :D I bardzo mnie zaintrygował opis. Po Twojej recenzji jestem jej jeszcze bardziej ciekawa :D
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Musze przyznać, że ta okładka mnie zachwyciła. :D Przesłodka. Wysoka ocena naprawdę zachęca do przeczytania i myślę, że fabuła przypadłaby mi do gustu. I z przyjemnością sięgnę po powieść w oryginale, choć polska premiera niedługo. Warto czytać książki napisane po angielsku, to świetny sposób na naukę. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńmajuskula.blogspot.com
Czasem takie "zwykłe" książki mają w sobie to coś. Przereklamowane bestsellery potrafią rozczarować, a na takiej książce nikt się nie zawiedzie, bo nie liczył, że będzie to hit :D Możliwe, że przeczytam, kiedy wyjdzie po polsku ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTak sobie czytam pierwsze zdania i w sumie muszę Ci przyznać rację. Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej, ale coś w tym jest. Tak jakby zwyczajny romans nie mógł otrzymać najwyższej noty tylko dlatego, że jest romansem i nic nie wnosi do naszego życia. Widziałam, że książka będzie za niedługo wydana w Polsce i bardzo, ale to bardzo chcę ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńDobrze, że koleżanka wyżej napisała, że książka zostanie wydana w Polsce :)
OdpowiedzUsuńWiesz co, rzeczywiście teraz blogosfera zrobiła się bardziej wymagająca, co rusz widzę wpisy, gdzie czytelnicy narzekają na schematy i w sumie nie ma się co dziwić, bo gdy w historiach zmieniają się tylko imiona bohaterów, a plan wydarzeń ulega nieznacznym zmianom to nie ma się co dziwić.
Fajnie jednak, że ta książka w pewien sposób się wyróżnia. I bohaterka też zapowiada się sympatycznie! Jestem też ciekawa tożsamości SM, więc ogromnie cieszę się, że książka zostanie jednak wydana w Polsce i na pewno będę ją miała na uwadze :)
Z perspektywy czytelnika
Zainteresował mnie opis i twoja recenzja ;)
OdpowiedzUsuńbookwithhottea.blogspot.com/
Po Twojej recenzji jestem pewna, że chcę przeczytać tą książkę. Z angielskim nie będę miała najmniejszego problemu. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Hayles z https://ourbooksourlive.blogspot.com
Bardzo dobra recenzja, która z całą pewnością zachęciła mnie do sięgnięcia po tą książkę. Może w najbliższym czasie się na nią skusze :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Natalka z http://ksiazkomoaniaczka.blogspot.com
Hmm, brzmi intrygująco. Może też uda mi się poznać w oryginale :)
OdpowiedzUsuńMÓJ BLOG - zapraszam
Okładka, aww <3
OdpowiedzUsuńZapiszę sobie tytuł, bo brzmi ciekawie. No i plus bo po angielsku xd
Pozdrawiam
To Read Or Not To Read
Być może kiedyś wpadnie mi w ręce ta książka, jednak na razie podaruję sobie jej czytanie zwłaszcza, że nie mam wprawy w czytaniu w języku angielskim. Ale może w najbliższej przyszłości ulegnie to zmianie :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym przeczytała, niestety mój angielski chyba nie jest jeszcze aż tak dobry, abym nie miała z nią małych problemów. :/
OdpowiedzUsuńZapraszam.
https://karolina-czyta.blogspot.com/
Od dwóch dni jestem na Goodreads i przewinęła mi się ta okładka dobrych kilka razy. Chyba pora rzeczywiście pomyśleć nad przeczytaniem tego, skoro napisałaś taką dobrą recenzję. ;) Powiem też, że mimo tej schematyczności, opis mnie zachęcił. A element wiadomości niesamowicie mi się podoba.
OdpowiedzUsuńKupiłaś książkę po ang czy czytałaś ebooka? ;)
Pozdrawiam,
Koneko z recenzje-koneko.blogspot.com
Czytałam e-booka :)
UsuńNIe czytałam tej książki, zaciekawiłaś mnie nią. Po angielsku jeszcze nie czytałam, skoro sądzisz, że wygórowane umiejętności są zbędne, więc książce powinnam podołać. Tak samo jak tobie, nie pasuje mi schematowość. Szybko takie lektury mnie zniechęcają. Jednak czasami warto się wysilić i dać jej szanse. Z chęcią ją przeczytam
OdpowiedzUsuńhttp://zniewolone-trescia.blogspot.com/
Fajnie by było, gdyby była wydana w języku polskim.:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie sam opis jest dosyć średni, za to okładka tak piękna (a przy tym prosta), że na pewno ją przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńBtw, książka ta ukaże się nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego (jako "Coś o tobie i coś o mnie) już 1 lutego, więc będą mogli po nią sięgnąć nawet Ci, którzy boją się powieści po angielsku ;)
Pozdrawiam,
Paulina z naksiazki.blogspot.com
Stoi na półce i czeka na swoją kolej. A ponieważ jest stosunkowo krótka to sięgnę po nią już niebawem :)
OdpowiedzUsuńaga-zaczytana.blogspot.com