czwartek, 14 stycznia 2016

"Zagrożeni" - C. J. Daugherty

RECENZJA BEZ SPOILERÓW!
W Cimmerii zaczyna robić się niebezpiecznie. Nathaniel przypuszcza coraz to śmielsze ataki na akademię, a Allie nie rozwikłała żadnej z tajemnic, jakie przed sobą ustawił. Czas mija, a uczniowie zaczynają mieć wątpliwości, po kogo stronie trzeba się ustawić - przy nieco zastraszonej, choć nadal walczącej Isabelle, czy u boku potężnego i niepokonanego Nathaniela, który zdobył serca Rady? 

Ta książka była pewnego rodzaju testem dla C. J. Daugherty. Zawiedzie mnie, czy pokocham jej styl pisania, zdenerwuję się i zwątpię w wartość tej serii, czy może będę w stanie znaleźć rzeczy, które jestem w stanie zapamiętać na dłużej - w niektórych momentach szala przechylała się niebezpiecznie na jedną lub drugą stronę, jednak, z przykrością, muszę oznajmić Wam jedną, prostą wiadomość. Jeżeli da się taki pisarski sprawdzian oblać, C. J. Daugherty zrobiła to z takim hukiem, łzami bólu i przytupem, że chyba dawno nie zdążyłam zaobserwować AŻ takiego pogorszenia historii i warsztatu autorki. Niestety, wątpię, by moja dalsza przygoda z Cimmerią oraz jej podopiecznymi była jakoś szczególnie emocjonująca i warta opowiedzenia. Chyba że bierzemy pod uwagę uczucia negatywne, które już chyba na zawsze ze mną pozostaną. 
Dawno tego tutaj nie mówiłam (a może w ogóle?) - rzeczą, która w trzeciej części przygód Allie zawiniła najbardziej, była fatalna historia. Nie próbuję Wam powiedzieć, że autorka popełniła kilka błędów, które doświadczonej już pisarce nie powinny się zdarzać czy narzekać na schematy czy przewidywalność... ponieważ gdybym miała nagle zacząć wymieniać wszystkie te z pozoru "drobne potknięcia", z pewnością brakłoby mi miejsca w tej recenzji. Nie chcę już po raz kolejny przypominać o tym, jak bardzo ta książka jest sztampowa czy pełna niedociągnięć - ostatnio odnoszę wrażenie, że każda z moich recenzji zawiera w sobie te stwierdzenia co najmniej trzy razy - ale gdybym tylko mogła, wyliczyłabym to wszystko, co "gdzieś już widziałam, ale na pewno nie jest to szczyt oryginalności" bez chwili namysłu.
Obawiam się, że powody tego całego pogorszenia historii są dwa. Pierwszy - autorka chciała na siłę przeciągnąć serię, wzbogacając ją o trylion niezbyt potrzebnych wydarzeń i zwrotów akcji, mających na celu jedynie czytelnika zanudzić i wprowadzić w stan kompletnej irytacji. Drugi - kasa, kasa, kasa, płynąca za marketing, miliony sprzedanych egzemplarzy, wszelakie autorskie spotkania i wszechobecne trąbienie o powrocie świetnej młodzieżowej autorki, która tym razem czymś nas zaskoczy... no, właśnie. Czy czymś mnie zaskoczyła?
Nie mogę powiedzieć, iż ta książka jest do końca zła. Bo nie jest. Udało się zachować pewnego rodzaju cimmeryjski klimat, udało się wykreować pewnego rodzaju atmosferę niepokoju, strachu, bezsilności, udało się również przedstawić wartki tok akcji... ale po prostu brakowało mi w niej takiego czegoś, co zazwyczaj w książkach zapiera dech w piersi i zatapia nas w danej historii i świecie przedstawionym. Teraz, po przeczytaniu, nie odczuwam nic - żadnych emocji, sprzecznych uczuć, tęsknoty czy nawet tej sławetnej magii, którą przy okazji recenzowania poprzednich części tak chwaliłam. Tak jakbym po prostu przelatywała wzrokiem po literach i beznamiętnie je przyswajała, a nawet najbardziej szokujące wydarzenia nie robiły na mnie najmniejszego wrażenia.
Bohaterowie... nie wiem, czy jest sens się powtarzać. Allie, standardowo, doprowadza do białej gorączki swym paskudnym niezdecydowaniem i rozterkami, które trwają już dobre dwa tomy i raczej nie zamierzają się prędko skończyć. Sylvain i Carter non stop przeżywają swoje wielkie chwile, w których albo udają ciężko zranionych przez los, albo wręcz przeciwnie, wściekają się o najmniej ważne rzeczy i zamiast na pokonaniu Nathaniela skupiają się na rywalizacji między sobą i przejmowaniu się błahostkami. Isabelle to chyba najbardziej roztargniona i nieporadna dyrektorka, jaką widziałam. A reszta bohaterów po prostu wieje nudą.
Jak widzicie, tym razem Daugherty mnie nie zachwyciła i boję się, że moje dobre uczucia w stosunku do jej stylu pisania już nigdy nie powrócą. Choć w gruncie rzeczy ta książka nie jest specjalnie godna potępienia, zawiodłam się tak bardzo, że nie mogłam powstrzymać tego potoku gorzkich słów pod jej kątem. Mam nadzieję, że sami będziecie mieli inne zdanie.

Ocena - 5/10

Zdjęcie pochodzi ze strony lubimyczytac.pl

18 komentarzy:

  1. Szczerze to wszyscy tak bardzo obsmarowują tą powieść, że jestem trochę zniechęcony do lektury tej książki :/
    Mimo wszystko mam ochotę przeczytać i sam spróbować i ocenić, bo zakończenie Dziedzictwa zbiło mnie w fotel..
    Pozdrawiam bardzo serdecznie :)
    czytamboczytam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie ten tom leży od bardzo dawna, ale jakoś nie czuję się na siłach by zacząć przygodę z C.J. Daugherty. Może kiedyś zmienię zdanie.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja w ogóle bardzo ostrożnie podchodzę do wszystkich "rozdmuchiwanych" na dużą skalę powieści, zwłaszcza sławnych autorów. Już tyle razy zaufałam i chyba zawsze kończyło się to co najmniej źle. Tak więc podążam raczej indywidualną ścieżką i staram się lepiej wybierać książki, które czytam, recenzje innych blogerów są bardzo pomocne :)
    Pozdrawiam i zapraszam,
    http://ksiegoteka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten tom podobał mi się najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytalam poczatek czesci pierwszej (ale malo i nic nie pamietam wiec traktuje to jakbym nie przeczytala nic) jednak ksiazke uznalam wtedy za calkiem w porzadku ale nie doczytalam jej dalej bo jakos tak.. Wialo nuda i mialam cielawsze pozycje. Nie wydaje mi sie zebym kiedys jeszcze wrocila do tej serii zwlaszcza ze i ty mowisz ze w kolejnym tomie poziom zdecydowanie sie obniża ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam w swojej biblioteczce i jakoś mnie do niej nie ciągnie, szczerze powiem, że ledwo przebrnęłam przez drugą część. Poza tym pierwsza część była boska gdy czytałam ją w gimnazjum, a jak wróciłam w liceum to się dziwiłam co mnie tak w niej urzekło. :<

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam tę książkę już dość dawno, ale z tego co pamiętam to Zagrożeni podobali mi się najmniej...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja sama dostaję szału, gdy ileś książek z cyklu przypada mi do gustu, a potem jedna psuje całe wrażenie. Dlatego przyznaję, że często unikam serii, bo boję się rozczarowań.

    MAJUSKUŁA

    OdpowiedzUsuń
  9. Z ciekawości na pewno sięgnę po tę serię, jednak nie spodziewam się fajerwerków.
    Jak można pisać dla kasy? Myślałam, że piszę się, bo się to kocha ... Ciągnięcie serii "bo tak" też nie ma większego sensu, czy nie lepiej zakończyć tak by seria nie straciła na poziomie, jeśli nie ma się na nią dalej naprawdę dobrego i sensownego pomysłu? No nie wiem ...
    Najdłuższa seria, jaką do tej pory przeczytałam, to chyba "Akademia Wampirów" jednak naprawdę ją lubię, ma ona sens i w każdym tomie COŚ się dzieje!
    Pozdrawiam ciepło i życzę miłego, czytelniczego weekendu ♥ :D Ja spędzę go na zakończeniu powieści "Złe dziewczyny nie umierają" oraz prawdopodobnie rozpoczęciu "Kuracji samobójców" ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Swoją przygodę z tą serią niechcący skończyłam na drugim tomie, jednak miło wspominam ten czas... i chyba dobrze się stało, że nie czytałam dalej, bo mogłabym się zawieść.
    Pozdrawiam
    ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Od dawna chciałam się zapoznać z tą serią. Myślę, że niedługo to zrobię, ale wiem, że nic wielkiego nie mogę się spodziewać.
    Pozdrawiam. ~ Julka ☺ ~
    http://odkawywoleksiazke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. mnie seria tej autorki nie pociąga, zresztą co do jej stylu - odnoszę wrażenie, że to ona pisała wątek Taylor w "Tajemnym ogniu", a ten podobał mi się zdecydowanie mniej od wątku Sachy :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem totalnie, skrajnie załamana. Kupiłam całą serię, ponieważ wszyscy zachwalali, a jak już się skusiłam i mam własne egzemplarze, okazuje się, że znacznie więcej jest w sieci krytyki :(
    Marny los czytelnika, naprawdę. Zmartwiły mnie Twoje argumenty, ale cieszę się, że je przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Naprawdę? Aż tak źle?
    Chyba skończę swoją przygodę z Nocną Szkołą na 2 tomie, puki jeszcze się do niej nie zraziłam :P

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie czytałam i nie wiem czy mam ją czytać.
    5/10 to troche mało.;//

    http://krainaksiazek0.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Swojego czasu bardzo dużo dobrego nasłuchałam się o tej serii, nawet miałam w domu pierwszy tom. Ale jakoś wyrosłam już z takich powieści i nie czuję potrzeby, żeby poznać Nocną Szkołę :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Widzę, że naprawdę nie lubisz tej serii. XD
    Ta część mnie osobiście podobała się najmniej i z czterech przeczytanych tomów przeze mnie przykleiłam jej łatkę NAJGORSZA.
    Co do Allie - zdecyduje się dopiero pod koniec czwartej części (o ile dobrze, kurczę, pamiętam - naprawdę powinnam przypomnieć sobie tę serię ;x), ale z drugiej strony nie wiem, co wydarzy się w ostatnim tomie...
    Czekać na recenzje następnych części, jestem strasznie ciekawa Twojej opinii. :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Za każdym razem, kiedy chcę ją przeczytać, koleżanka o niej całkowicie zapomina! Muszę sama się w nią zaopatrzyć, bo chyba nic nie wyjdzie z takich podchodów. Ja jeszcze nie mam wyrobionego zdania odnośnie C.J.Daugherty, ale muszę to zrobić, chociaż jest mi naprawdę trudno.
    No cóż, ciekawa recenzja!
    Pozdrawiam,
    Isabelle West
    Z książkami przy kawie

    OdpowiedzUsuń